Dla pewnej mieszkanki Wrocławia
Komentarze: 2
Humor to takie zjawisko, które bywa dobre lub złe. Właściwie form przejściowych nie posiada. Może być jeszcze tylko bardzo dobre lub bardzo złe. Wczoraj natomiast mój humorek kwalifikował się raczej do tych drugich. Na dodatek promieniował na wiele kilometrów i boję się, że kogoś zaraziłam tym szkaradztwem. Jeśli więc pewna mieszkanka pięknego miasta Wrocław poczuła się zarażona, to składam oficjalne przeprosiny za rozsiewanie przy pomocy nowoczesnych środków przekazu prątków złego humoru. Obiecuję poprawę i proszę o wybaczenie. Niech mieszkanka usmiechnie się zatem do mnie bardzo szeroko i zapomni, że kiedykolwiek czymkolwiek ją zaraziłam. I niech się cieszy tymi ostatnimi dniami bycia nastolatką, bo potem... potem to już będzie liczyć latka znacznie szybciej, bo one są jakieś takie wredne i co roku przyspieszają jakoś. Nie mam zielonego pojęcia dokąd tak pędzą. Człowiek chciałby sobie czasem przystanąć, zadumać się nad piękną chwilą, a tu chwila nijak nie chce się zatrzymać do bycia zadumaną, tylko pędzi wciąż coraz szybciej. Jakieś przedziwnie przyspieszające perpetum mobile z tego życia. A zatem wnioski są takie, że jak się złapie przypadkiem jakąś piękną chwilę na dłużej niżby ona chciała trwać, to trzeba trzymać ją mocno za nogi, żeby się nie wyrwała, patrzeć na nią, cieszyć się, że jest, usmiechnąć się i... puścić, bo i tak się w końcu wyrwie, a nie można cały czas żyć chwilami, które minęły. Nowe bowiem wciąż się rodzą i kto wie... może będą jeszcze piękniejsze od tych, które namiętnie próbujemy zatrzymać...
Dodaj komentarz