duchowa niedziela
Komentarze: 1
Przeżyłam dziś bardzo duchowe wydarzenie. Prymicję mojego brata ciotecznego. Hmmm... mimo mojej całej złosci na kościół jako instytucję, to muszę przyznać, że przeżyłam to tak jakoś baaardzo głęboko duchem. Bardzo się cieszę, że w końcu osiągnął to, czego pragnął - będzie służył Bogu na swój sposób. Poznałam kilka interesujących osób, spotkałam dawno nie wiedzianą rodzinę. Mimo totalnego zmęczenia jestem jakaś taka bogatsza duchowo. Starałam się nia patrzeć na obłudę i fałsz starych księży "wyjadaczy". Podnosi na duchu natomiast entuzjazm tych młodych ludzi, którzy wstępując do konkretnego zakonu chcą zmieniać świat, jeździć na misje, pomagać innym. Dało mi to wiare w to, że może nie wszystko stracone, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią pokazać jak wielka jest ich miłość do Boga. Zyczę z całego serca bratu, aby wytrwał w swoim powołaniu, aby nigdy nie był taki jak inni... Ku mojemu zdziwieniu wytrzymałam całą mszę bez żadnych rewelacji mdlejących. A było co wytrzymać bo trwało ponad 2 godziny! Pomijam fakt, że obżarłam się straszliwie i powinnam kajać się przed Bogiem, bo zgrzeszyłam nieumiarkowaniem w jedzeniu...
Dodaj komentarz