I feel good... lalala...
Komentarze: 5
No dobrze... jutro lecę polować na lodówkę i pralkę i chyba będzie to ostatnie polowanie zakończone sukcesem, bo jak nie...! Otwierają jutro koło mnie nowy sklep z AGD i mają być jakieś promocje fajne czy coś. Może więc upoluję, to co za mną chodzi. Weekend spędzam z A. Nareszcie będzie miał wolne! Nareszcie dwa dni tylko dla nas. Przyda się przed tą bieganiną. A poza tym... we wtorek przyjeżdża rodzinka. No poszaleli! WE WTOREK??!!! Niektórzy to zupełnie nie mają wyczucia chwili. Przecież jasne jest, że przed ślubem jest trochę zamieszania. Jasne jest także, że pracuję i mama też pracuje, więc trzeba nadrobić zaległości, które na pewno przez te kilka dni powstaną. No dla nas jasne, ale widać nie dla wszystkich. Będę więc musiała zabawiać rodzinkę (sztuk trzy) i jeszcze wysłuchiwać głupich pytań w stylu: "Na pewno bardzo się denerwujesz, nie?" No dobijają mnie takie pytania! To tak jakby ktoś stał na krawędzi i gibał się w jedną i drugą stronę, a ktoś "życzliwie" popychałby go w stronę, która nie zwiastuje nic dobrego. Zamiast powiedzieć, że właśnie nie ma czym się stresować, to każdy jest ciekawy jak głęboko popadłam w nerwicę. A ja na złość tym wszystkim okrutnikom wcale się nie denerwuję, o! I wszystkim tak mówię. Mówię, że czuję się fenomenalnie, że nigdy nie byłam tak rozluźniona i odstresowana. Trzeba widzieć ich zawiedzione miny! HA!
Dodaj komentarz