i znów nowy miesiąc
Komentarze: 3
Ten pusty blog na początku miesiąca doprowadzi mnie kiedyś do rozstroju nerwowego! No ale ja nie o tym chciałam... Naamah, nie zajechaliśmy, bo i czasu nie było zbyt wiele. W ciągu jednego dnia bowiem trzeba było nadrobić wszystkie zaległości zarówno ze strony praktycznej jak i sentymentalnej. Wyjazd się udał. Załatwiliśmy wszystko, co było do załatwienia. A dziś wesele! Będę skakać i śpiewać i tańczyć... A. pojechał do pracy, ale obiecał, że wróci o takiej godzinie, żebyśmy się nie spóźnili na ślub. Mam nadzieję, że słowa dotrzyma. Na 11.00 lecę do fryzjerki, żeby wprowadziła jakiś ład na mojej głowie. Nie wypada przecież iść na ślub tak, jak ja teraz wyglądam. A wyglądam bardo dziwnie. A. określił rodzaj mojej fryzury jako: "na kurczaka" (cokolwiek by to miało znaczyć!). A mi pasuje, bo krótko i wygodnie. Po męczącym roku, kiedy to nie ścinałam włosów, bo chciałam mieć na ślubie ładny koczek, nareszcie mogę odetchnąć i mieć na głowie co tylko chcę. I git! Już trzy dni po ślubie poleciałam ściąć włosy.
A reszta bez zmian... w małżeństwie nadal sielanka. Chodzimy szczęśliwi i uśmiechnięci tak, że aż to się niektórym wydaje podejrzane. Mamy dużo pracy, ciężko znoszę upały, ale generalnie... jest wspaniale! I tym to optymistycznym akcentem kończę i czekam na życzenia miłej zabawy na weselu.
Dodaj komentarz