kino i moja mała prywatna buchalteria
Komentarze: 4
Byłam wczoraj na tzw. odchamianiu, czyli w kinie. Nie żeby zaraz na coś neizwykle ambitnego, ale na "Bruce'a Wszechmogącego". Niby Carrey pokazał już na co go stać, ale film całkiem całkiem. Pośmiałam się, odstresowałam... i zadumałam chwilkę. No bo rzeczywiście co by to było, gdyby tak każdy dostawał to, co chciał. Może w jakiś szalony sposób film odpowiedział mi na pytanie, dlaczego nie wszystkie prośby Bóg spełnia. Nawet jeśli prośba wydaje się bowiem całkiem niewinna, dobra i nikomu nie szkodząca, to w przyszłości może pociągnąć za sobą różne nieprzewidziane skutki. Może to właśnie tak ten świat jest urządzony? Nic to! Film w porządku. Polecam do obejrzenia na chwile zmęczenia codziennością i braku uśmiechu. Oczywiście tylko dla tych, których bawi Jim Carrey.
A dziś liczę i przeliczam. Co? No właśnie... może mały konkursik: co Sheryll dziś liczy i przelicza? Rozwiązanie w najbliższych dniach jak już się w końcu doliczę (dwie_ósemki nie biorą udziału w konkursie, bo została wtajemniczona).
A poza tym, to mamy weekend, tak?
Dodaj komentarz