melduję się!
Komentarze: 5
Tak tak Martyniu, wsiąkłam na amen! Idylla trwa nadal, a ja cała w skowronkach. Tęsknicie troszeczkę? No skłamcie raz i powiedzcie, że bardzo i gorąco i w ogóle najmocniej! Ja za Wami też tęsknię...
Jak po raz kolejny napiszę, że promienieję szczęściem, to pewnie będzie bardzo nudne, chociaż... jak sobie pomyślę, że głównie ludzie piszą jak to jest im źle i do dupy, to chyba będzie nawet coś oryginalnego. Trochę mnie wykańcza do wstawanie skoro świt, ale staram się w ciągu dnia znaleźć chwilkę, żeby przyłożyć głowę do poduszki. Aaa... no i najważniejsze. Nasze plany co do tego, żeby pożyć sobie we dwójkę jakiś czas, będą musiały odlecieć. Trzeba myśleć o potomku... Byłam u lekarza i to mi właśnie powiedział. Z różnych względów, albo teraz albo... może wcale. Niby fajnie byłoby jeszcze trochę poleniuchować i pobyć sami, ale nie chcę tak do końca życia. Plany zatem ulegają zmianie.
W szczęśliwe życie wkradł się jednak smuteczek. A właściwie smutaczysko wielkie... B. ma raka... są już przerzuty na żołądek i płuca. A jeszcze na dodatek tam u nich jakieś problemy ze szpitalami, bo panuje to Sars czy jak mu tam. G. zrozpaczona... oboje stracili jakikolwiek sens egzystowania. Bardzo chciałabym ją teraz mocno przytulić. Szkoda, że to takie nierealne... Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co bym czuła, gdyby to A. zachorował. Nawet nie chcę sobie wyobrażać! I takim oto smutasem kończę... żebyście nie myśleli, że u mnie same uśmiechy i radości...
Dodaj komentarz