smuteczki...
Komentarze: 7
Dziś będzie smutno, więc jeśli ktoś nie ma ochoty dziś na smutasy, to niech dalej nie czyta.
Śmierć... czy ktoś może mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego odchodzą ludzi, którzy nie przeżyli jeszcze wszystkiego? Dlaczego odchodzą ci, którzy tak bardzo chcą żyć? Dlaczego musi być tak, że wspaniali ludzie przegrywają walkę z chorobą? I dlaczego co roku, w wakacje odchodzi ktoś mi bliski? Aż boję się wakacji, bo nie wiem, kto tym razem. Już wiem... I właściwie targają mną różne emocje, bo z jednej strony wiem, jak bardzo chciała żyć, jak kochała życie, a z drugiej - cieszę się, żę już bardziej nie będzie cierpiała, bo to dla Niej chyba najgorsze. Co ja wygaduję?! To najgorsze dla każdego! Chodzi mi jednak o to, że nie zniosłaby tego uzależnienia od innych w momencie, kiedy choroba wygrała i przykuła Ją do łóżka. Nie rozumiem takiej śmierci. Jestem w stanie pogodzić się z odejściem ludzi starych, takich, którzy przeżyli już swoje życie do końca, ale dlaczego odchodzą młodzi? Wiem, że już od jakiegoś czasu było jasne, żę Ona odejdzie, że można było się do tego przygotować. No ale, czy można się przygotować do śmierci? Na pewno trochę oswoiłam się z tą myślą (o ile można w ogóle o czymś takim mówić), na pewno nie będzie tak ciężko jak rok temu. To nie takie potworne zaskoczenie, nie szok po odejściu zdrowej, młodej jeszcze osoby jak rok temu. Rok... to już prawie rok... Gdybymtylko wiedziała, że tamta Wigilia będzie ostatnia... gdybym wiedziała, że Go widzę ostatni raz w czwartek, a w sobotę... gdybym wiedziała...
Dodaj komentarz