lip 24 2002

smuteczki...


Komentarze: 7

Dziś będzie smutno, więc jeśli ktoś nie ma ochoty dziś na smutasy, to niech dalej nie czyta.

Śmierć... czy ktoś może mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego odchodzą ludzi, którzy nie przeżyli jeszcze wszystkiego? Dlaczego odchodzą ci, którzy tak bardzo chcą żyć? Dlaczego musi być tak, że wspaniali ludzie przegrywają walkę z chorobą? I dlaczego co roku, w wakacje odchodzi ktoś mi bliski? Aż boję się wakacji, bo nie wiem, kto tym razem. Już wiem... I właściwie targają mną różne emocje, bo z jednej strony wiem, jak bardzo chciała żyć, jak kochała życie, a z drugiej - cieszę się, żę już bardziej nie będzie cierpiała, bo to dla Niej chyba najgorsze. Co ja wygaduję?! To najgorsze dla każdego! Chodzi mi jednak o to, że nie zniosłaby tego uzależnienia od innych w momencie, kiedy choroba wygrała i przykuła Ją do łóżka. Nie rozumiem takiej śmierci. Jestem w stanie pogodzić się z odejściem ludzi starych, takich, którzy przeżyli już swoje życie do końca, ale dlaczego odchodzą młodzi? Wiem, że już od jakiegoś czasu było jasne, żę Ona odejdzie, że można było się do tego przygotować. No ale, czy można się przygotować do śmierci? Na pewno trochę oswoiłam się z tą myślą (o ile można w ogóle o czymś takim mówić), na pewno nie będzie tak ciężko jak rok temu. To nie takie potworne zaskoczenie, nie szok po odejściu zdrowej, młodej jeszcze osoby jak rok temu. Rok... to już prawie rok... Gdybymtylko wiedziała, że tamta Wigilia będzie ostatnia... gdybym wiedziała, że Go widzę ostatni raz w czwartek, a w sobotę... gdybym wiedziała...

sheryll : :
Virginia
28 lipca 2002, 22:13
Śmierć jest zła, nawet jak odchodzą ludzie starzy. Przecież oni też mają bliskich, ktorzy cierpią. Ale rzeczywiście najstraszniejsze jest, gdy odchodzą młodzi. Tego nie można wyrazić. Tylko zapytać: dlaczego? A odpowiedzi i tak nie dostaniemy. Wtedy wątpię w sprawiedliwośc Boga. Mój kuzyn w wieku 11 lat zginął w wypadku samochodowym. Jakiś wariat na niego najechał i prysnął z miejsca wypadku. Odebrał życie DZIECKU, choc juz starszemu. I co Dawid przeżyl w swoim króciutkim życiu? BYł taki symaptyczny, wdzięczny, pełen radości. Jak się o tym dowiedziałam to nie mogłam przeżyć: jak sie czuje jego mama?! Przecież to STRASZNE! Chciałam się z nim zobaczyć ktoregoś razu. Mama mi powiedziała: nie będziemy czekać na nich ( jego rodzinkę), zobaczysz się z nim jeszcze.. Zgodziłam się, choć nie powinnam! Powinnam wtedy marudzić, prosić, wszystko robić, byśmy zostali! Miesiąc później zginął. A ja mamie nie moglam wybaczyć, ze nie zobaczyłam się z nim wtedy..
eNeN
24 lipca 2002, 13:53
Jeżeli ktoś jest na tyle dobry, że może się tylko "zepsuć", wtedy odchodzi. Już nie musi poprawiać się, żeby zasłużyć na niebo. A my? przez cierpienie mamy czas na zastanowienie się. Nad nami? innymi? celami? Może śmierć jest także po to. Nie jestem klechą. To mi ktoś kiedyś powiedział. Kiedy mój staruszek przenosił się na lepszą stronę. Troszkę pomogło.
24 lipca 2002, 13:27
Alez pięknie piszecie! Dla takich "chwilek", dla takich ludzi warto żyć. To wiem już od dawna, ale nie wiem dlaczego to życie bywa tak boleśnie i brutalnie przerywane. I zastanawiam się nad sensem tego "tu i teraz" skoro w każdej chwili może mnie zabraknąć dla tych, których kocham. I mi może zabraknąć ich. I czemu to odejście do pondobno lepszego świata musi tak boleć tych, którzy zostają?
24 lipca 2002, 12:40
Ludzie umierali i będą umierać, bliscy cierpieli i będą cierpieć. A ja osobiście chciałabym jednak, aby z moją śmiercią wiązal sie jakiś sens... trudno mi to wytlumaczyć, mam nadzieję, że choć troszkę mnie rozumiecie... I z całą pewnością nie chciałabym, aby za moją śmiercią stał inny czlowiek. Nie wiem, czemu ludzie zabijają. Nie wiem, czemu odchodzą młodzi... Nie wiem, czy mi, nic nie znaczącej chwilce, wolno się w ogóle nad tym zastanawiać...
24 lipca 2002, 12:11
Bardzo często rozmyslam o śmierci...i wiem coś o odchodzenia ludzi mlodych i bardzo bradzo bliskich. Sama się zastanawiam dlaczego Bóg zabrał mi brata. I wtedy jestem zmuszona uwierzyć w niebo....bo przecież mimo ze ich teras tracimy ...to niebo bedzie miejscem spotkań:-) Chyba dla wszystkich wydaje sie niesprawiedliwością że mlodzi odchodzą.... " Wiec śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą" 3maj się cieplutko aa (aniołek)
Diana Xalpen
24 lipca 2002, 11:59
Niektorzy cha smierci.. niektorzy nie.. dobrze by bylo gdyby ludzie mogliby sobie to wybrac.. nikt nie decyduje o swoim zyciu-ksztalutja go bliscy.. ale o smierci powinien zadecydowac.. (tak ktos kiedys powiedzial). Mozna spojrzec na to tez z inej strony.. po odejsciu osoby bliskiej.. brakuje tej osoby jej przyjaciolom.. i innym ludziom, ktorzy ja otaczali.. ale tej osobie bedzie teraz lepiej po smierci.. nie bedzie musiala znosic tych ran, ktore zycie jej zadawalo.. a tam w zaswiatach poczeka na tych ktorych kocha..
24 lipca 2002, 11:35
Zgadzam sie w zupelnosci. Mlodosc nie powinna byc przerywana tak gwaltownie. Smierc jest bezwzgledna!

Dodaj komentarz