taka sobie notka
Komentarze: 2
Na początek słówko o czacie (by Tompi). Wczoraj wieczorem było... bardzo milutko.Aqila, Ty wiesz dlaczego... Zrobiło mi się tak lekko po tych wirtualnych zwierzeniach. Wstałam rano lżejsza o tonę złych wspomnień. Zozi mnie rozbawiła swoim "bełkotem" (czy można bełkotać prze net?). Gadała nie wiadomo o czym, ale miło się słuchało. Troche za dużo %%% wczoraj Zozi! Nie chciałabym być w Twojej skórze dzisiejszego poranka.
A teraz o fenomenie wymigiwania się od rzeczy, które muszę zrobić. Już od prawie 2 godzin powinnam ryć do obrony. Taki mialam plan. A tymczasem szukam tysiąca różnych zajęć, żeby tylko się nie uczyć. W dzień pracowałam, więc nauka oczywiście wykluczona. Potem udawałam, że robię obiad (spaghetti to taki qwazi obiad). A teraz udaję, że szukam czegoś ważnego w sieci, mimo że mogę tego poszukać za tydzień, dwa, albo miesiąc. Został mi jeszcze bałagan w pokoju, który zapewne także znajdzie się dziś w planie zajęć, które KONIECZNIE muszę zrobić. Skończy się na tym, że wieczorem będzie jakiś rewelacyjny film w tv, który KONIECZNIE muszę obejrzeć. No wię taka właśnie jestem. Może powinnam sobie wybrać inny zawód? Znajdywacz zajęć, które odciągają od zaplanowanych, ale niechętnie wykonywanych czynności. Jest taki zawód? Chyba nie... no, ale to przecież popyt tworzy podaż, więc jeśli znajdą się chętni... Tylko, że coś mi się wydaje, że takich "znajdywaczy..." to na tym świecie jest coś tak około 99,99%. Ech... i na nic mój misterny plan wspaniałej kariery zawodowej. A mogłabym w tej branży zdziałać cuda...
Dodaj komentarz