wrz 28 2002

wirus


Komentarze: 2

Tak się zastanawiam, czy ja zawsze muszę poddawać się ogólnym trendom... Tym razem trend jest taki, że wszyscy chorują, więc mój wirus czy jakaś inna bakteria dała znów o sobie znać. To znaczy, że nad tym morzem wcale jej nie wykończyłam. Ona (on) jedynie przyczaiła się gdzieś cichutko, żeby teraz ze zdwojoną siłą zaatakować mnie brutalnie i po chamsku. Po chamsku, bo czuję się jakbym połknęła wiadro szpileczek i dobrze ich nie przełknęła. Oczywiście kaszlę, smarkam i w głowie maszeruje cały pułk słoni w pełnym rynsztunku. Wyciągnęłam więc z magicznej szafeczki na leki wszystkie możliwe specyfiki farmaceutyczne i przeglądam ich zawartość. Dorzucę do tego jakieś domowe sposoby walki ze słoniami i igłami i może wygram tę wojnę (bo poprzednio wygrałam tylko bitwę). Tymczasem razem z tymi słoniami i igłami i resztą paskudztwa muszę doczołgać się jakoś do pracy, bo wczoraj nie zdążyłam wszystkiego zrobić. Muszę przynajmniej listy płac porobić, bo dziewczyny kasy nie dostaną (hihi). No, ale jak szefostwo zacznie mi zadawać setki pytań dotyczących tego jak dużo zarabiać i nie płacić podatków, to spuszczę ich chyba po schodach. Hmmm... mogę jeszcze obwiązać sobie gardło szaliczkiem, mówić szeptem (co wcale nie będzie tak dalekie od prawdy) i na migi pokazywać, że nie mogę nic mówić. Żeby mi tylko nie kazali na piśmie odpowiadać... Może warto też sobie ręce owinąć?

sheryll : :
28 września 2002, 12:59
ja chciałem napisać pare niezawodnych sposobów na zwalczenia wszelakich infekcji ale... zapomniałem :(
women
28 września 2002, 10:04
ja czuję się podobnie... a muszę dziś być zdrowa :o(

Dodaj komentarz