zwykły przedślubny wtorek
Komentarze: 0
Rodzinka przełożyła przyjazd na jutrzejszy wieczór, więc jeszcze jeden dzień spokoju udało mi się urwać. Za chwilę natomiast wybieram się do kościoła i czuję, że na samą myśl o pani sekretarce, z którą przyjdzie mi próbować się komunikować, budzą się we mnie jakieś negatywne uczucia. Potem na trochę do pracy. Jutro rano spotkam się z M. Chce ustalić szczegóły "świadkowania" (co robić, gdzie stanąć...), a po południu jeszcze trochę popracuję, żeby już czwartek mieć wolny. A. udało się wyrwać przysługujące mu dwa dni urlopu, więc piątek i poniedziałek będzie miał wolne.
Hmmm... czy ja się denerwuję? Póki co to raczej coś w rodzaju ekscytującego oczekiwania niż nerwów.
Dodaj komentarz