Komentarze: 5
Ech... tzw. musztarda po obiedzie, czyli za późno przyszło mi do głowy kontynuowanie nauki. Nie ma już miejsc na podyplomowych tam, gdzie sobie wymyśliłam. Może za rok będę szybsza, a nie w ostatni dzień września przypominam sobie o szkole. Jaki z tego wniosek? Mniej roztrzepania, odkurzenie kalendarza i konsekwentne planowanie przyszłości nie tylko na dzień następny. Obiecuję poprawę i proszę o rozgrzeszenie. Jutro chyba czas wybrać się popytać o organizację wesela. Niby jeszcze tyle czasu, a jak znam życie, to minie jak jeden dzień. A właściwie to nawet dobrze się składa, bo będę miała o czym myśleć w długie zimowe wieczory. Trzeba jeszcze tyle rzeczy ustalić, omówić...
Czytał ktoś "Malowanego pataka" J.Kosińskiego? Wróciłam sobie ostatnio do tego, bo przypomniałam sobie jak bardzo poruszyła mnie ta książka. Jakaś taka "nie taśmowa"... Chwilami budzi pewien rodzaj obrzydzenia czy wstrętu, ale z drugiej strony uświadamia, jak bardzo nie doceniamy w dzisiejszym świecie zwykłych i oczywistych udogodnień życia. Jak ci ludzie mogli tak żyć? Ach... no i pożyczyłam płytkę TaTu. Hehe... Fajnie mi się przy tym rano szykowało do pracy. Nic uduchowionego, ale rozgrzało w chłodny poranek...