Archiwum 01 listopada 2002


lis 01 2002 Non omnis moriar
Komentarze: 3

Non omnis moriar. Mam nadzieję, że kiedy czas mojej gry w tym życiowym meczu dobiegnie końca i Wielki Selekcjoner wezwie mnie na ławkę rezerwowych, to znajdzie się ktoś, kto będzie o mnie myślał nie tylko jednego dnia w roku. Tak bardzo chciałabym, aby "ślady moich stóp mnie przeżyły". Nie chodzi mi o jakieś wielkie osiągnięcia naukowe i temu podobne, lecz o to, aby zostać w sercach najbliższych na zawsze. Ludzie nie umierają, nie giną. Pamięć o nich pozostaje. Nie tylko o tych Wielkich Nieobecnych... W tym roku odszedł Marek Kotański, Grzegorz Ciechowski, Szymon Kobyliński. O nich się mówi. Nie mówi się o tych, których nie znały tłumy. A od nich też się czegoś uczymy. I nie ważne czy są naszymi przyjaciółmi czy wrogami. Od wroga też można się czegoś nauczyć. Żyjemy obok nich i nie zastanawiamy się nawet jak bardzo nam ich zabraknie, gdy odejdą na zawsze. Jak bardzo wtedy będziemy chcieli ich zobaczyć mimo, że czasem brakuje nam cierpliwości by z nimi przebywać. W jakiś tragiczny sposób 1 listopada stał się dla mnie dniem bardzo męczącym. Jeszcze dwa lata temu nie znaczył wiele. Po prostu znicz zapalony na grobach ludzi, których już dawno nie pamiętam. Dziś jest inaczej. Dziś jest mi ciężko. Gdy wspomnienia wracają, gdy wraca to poczucie bezsilności, żal, że pozostało tyle niewypowiedzianych słów... "Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą." (J. Twardowski)

sheryll : :