Komentarze: 1
Czasem poniedziałek jest tak poniedziałkowy, że aż strach! No bo jeśli już od rana odbywam rozmowy telefoniczne z "uroczymi" paniami z ZUSu i skarbówki, to wiadomo, że dzień będzie do dupy. Mogłabym nawet powiedzieć, że cały tydzień będzie do dupy, ale nie powiem! Rozmowy telefoniczne, o których mowa mają bowiem to do siebie, że swoją sprawę trzeba przedstawiać przynajmniej z pięć razy, bo za każdym razem słyszy się: "Eeee... to nie do mnie. Ja panią przełączę". No i przełączają mnie... w ZUSie 5 razy, w US TYLKO 3 (postępy są!). Oczywiście i tak nic mi nie pomogli, bo rozmawiamy chyba zaupełnie innym językiem. Niepotrzebnie się tylko ciskałam cały dzień przez te "urocze" panie po drugiej stronie linii telefonicznej. Jak już wróciłam do domu, to marzyłam tylko o tym, żeby ułożyć gdziekolwiek głowę i zasnąć. I ciekawe co ja teraz będę w nocy robić?!
Ps. 4 dni... a dziś nic w sprawie ślubu nie załatwiłam. Jutro chyba muszę do tego kościoła się wybrać. I znów będę się ciskała cały dzień... jak nie US, to ZUS. Jak nie ZUS to kościół...