Komentarze: 2
Na temat żaru lejącego się z nieba nic nie powiem... ani słóweczka... No może tylko, że to chamstwo, że taka pogoda za oknem, a ja nie mam szans na wylegiwanie sie nad jeziorkiem. Tylko tyle... Póki co mogę powylegiwać się w wannie. I to tylko dzięki uprzjmości mamy, bo u nas tylko prysznic. Gówniany wynalazek! Jak można nie zamontować wanny?! Przecież to grzech śmiertelny!
W pracy nie wytrzymałam. Słońce akurat od strony mojego miejsca pracy, więc nie było szans na przyzwoite warunki do siedzenia w papierkach. Na szczęście już druga połowa miesiąca, więc jest jako takie rozluźnienie. Współczuję uwiązanemu w krawat mężowi, który nie dość, że kisi się w garniturku, to jeszcze musi grzecznie uśmiechać się do upierdliwych klientów. A swoją drogą jaka ja musiałam być nieznośna jak pracowałam ... tam gdzie pracowałam. Jeśli choć w połowie wciąż tak nawijałam o klientach, ich pomysłach i innych pierdołach, jak mój mąż teraz, to szczerze współczuję wszystkim, którzy tego słuchali. I z tego miejsca bardzo ich za to przepraszam.