Komentarze: 1
Brakuje mi coś ostatnio jakichś mądrych tematów, które ktoś oprócz mnie chciałby czytać (a były w ogóle takowe?). Słuchając dziś awanturującego się pijanego sąsiada tak się zastanawiałam nad beznadziejnością polskiego prawa, beznadziejną sytuacją kobiet w Polsce. Bo jest przyjęte (zwłaszcza w małych mieścinach), że jak facet pije i bije, to... prawie normalne. Nie ma takiego zwyczaju, że się pomaga takiej kobiecie od razu na przykład na komisariacie. Moja sąsiadka na przykład ma pięcioro dzieci. Kilkoro z nich to już prawie dorośli mężczyźni (któzy nawiasem mówiąc "biorą przykład" z tatusia). Sąsiad notorycznie wraca do domu kompletnie pijany i dostaje szału. Bije wszystko co się rusza i co sie nie rusza. Przyjeżdża policja (alarmowana najczęściej przez sąsiadów - nas również), zabierają delikwenta na noc do wytrzeźwiałki. Sąsiadka pół nocy sprząta, a nad ranem wraca sąsiad i bije ją na przywitanie. Tak się sobie zastanawiam co jest takiego w kobiecie, że nie ucieknie do tego idioty. Ma przecież chyba jakąś rodzinę... Sąsiadka pochodzi ze wsi, więc chyba uważa to wszystko za całkiem normalne pożycie małżeńskie. Tyle się mówi o przemocy używanej przez policję. Wiecie co? Takiego łajdaka to i ja chętnie bym obiła porządnie. Jak on się rzuca do tych policjantów! Często z nożem albo rozbitą butelką. Fajnych mam sąsiadów... czasem całą noc nie śpię, bo sąsiad właśnie jest "w ciągu". No i zaczyna sie błędne koło. Synowie sąsiadów nie mają zamiaru uspokoić "tatusia" i bronić matki (mimo, iż są już od "tatusia" więksi i silniejsi). Często widzę jednego z nich ze swoją dziewczyną. Traktuje ją... tak jak się nauczył w domu. I kiedy skończy się to koło? Kurczę jakie to beznadziejne... Najbardziej mi jednak chyba żal tych małych dzieci. Kim one będą w przyszłości? Co ich czeka?