Komentarze: 10
Po pierwsze: nie na zawsze, więc proszę nie podskakiwać za wysoko z radości. To tylko na 10 dni. Piękne 10 dni beze mnie! Ale pamiętajcie! Nie róbcie niczego, czego ja bym nie zrobiła. Bądźcie grzeczni, nie wpadajcie w nastroje depresyjno-maniakalne, nie dokonujcie przłomowych rzeczy w swoim zyciu (bo nie będę potem w temacie). Przez te 10 dni po prostu tęsknijcie lub przynajmniej stwarzajcie pozory tęsknoty za moimi wynaturzeniami blogowymi. Żegnam się dziś, bo jutro mam małe urwanie głowy i nie sądzę, żebym miała chwilkę na napisanie kilku zdań. Jadę więc... mimo psującej sie pogody, mimo chlodnych (brrr....) nocy i poranków, mimo wszystko i mimo nic... JADĘ! I ostrzegam, że mam zamiar odpocząć bez względu na wszelkie przeciwności losu (a mam nadzieję, że takowych w ogóle nie będzie). MF będzie łatwiej, bo tęsknotę ma już opanowaną, więc jedna osoba mniej, czy więcej nie zrobi jej różnicy :-), Sang - wcinając kolejnego wafelka pomyśl sobie, że ja siedzę sobie nad brzegiem pięknego morza i wchrzaniam tonami prince polo, Kotka... ech... ona błądzi gdzieś po Polsce i pewnie nawet nie zauważy mojego zniknięcia, women - mimo wszystko trzymaj się cieplutko, kontestator - ty wiesz co! Nadal jesteś the best i nadal podtrzymuję propozycję :-). Cała blogowa reszta niech modli się co wieczór o piękne słoneczko w okolicach Kołobrzegu. Pa kochani!