Dobry wieczór! Uwaga, będzie narzekanie! Wszyscy uczuleni na narzekanie, proszeni są o naciśnięcie szarego przycisku w lewym górnym rogu ekranu z napisem "POWRÓT". No dobra, nie został nikt, więc można marudzić. Będę dziś marudzić na pogodę (czy ktoś pamięta jak marudziłam na upały i pisałam, że wkrótce będę narzekać na zimno?). Wiało dziś tak, że myślałam, że mi uszy odpadną. Gdybym założyła czapeczkę, to wcale nie wyglądałabym głupio (pomijając fakt jak W OGÓLE wyglądam w czapeczce). Na szczęście udało mi się wpakować szefowej do samochodu i podwiozła mnie do mojej drugiej pracy. Aaaa... nie wspomniałam jeszcze, że dziś wstawałam. W trzech podejściach! Za pierwszym udało mi się tylko srogo spojrzec na podskakujący telefon (czy to na pewno ja nastawiłam wieczorem ten budzik?), wyłączyć go, posłuchać walących o parapet kropli deszczu i... następne co pamiętam to jakaś siła nadprzyrodzona, która kazała mi otworzyć oczy i spojrzeć na bezczelnie tykający zegar wiszący na ścianie. Już nawet odkryłam kołderkę, bo pomyślałam, że jak zmarznę, to szybciej wstanę. BŁĄD! Jak zmarznę, to przykryję się aż po sam nosek i zasnę uszczęśliwiona, że już cieplej. Trzecie podejście było niezwykle brutalne. Zadzwonił telefon stacjonarny i musiałam zwlec się z łóżka niestety. Grrrr... Okazało się, że mam baaaaardzo mało czasu na wszystkie te poranne czynności, które generalnie bardzo lubię, więc biegałam jak szalona po mieszkaniu i robiłam kilka czynności naraz. Układałam włosy jedząc śniadanie i sprawdzając pocztę (a jak! Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności), ubieranie się połączyłam ze zbieraniem dokumentów, które mogłam przecież przygotować wieczorem i robieniem makijażu. No i nawet się nie spóźniłam! Jak się później okazało, wcale nie musiałam tak się śpieszyć, bo Pan Informatyk, z którym miałam się spotkać, miał trochę tzw. poślizgu i prawie nic nie załatwiłam... Grrrr.... Na szczęście zrobiłam już dzisiaj PITy, ZUS zrobiony, jeszcze tylko VAT i kolejny miesiąc CLOSED. Aaaa... oczywiście jak wróciłam padłam i byłam nieprzytomna (czyt. spałam) przez 3 godziny. I co ja teraz będę robić w nocy?! Dobrze, że jutro mogę trochę pospać...