Komentarze: 4
No i mam ustalone menu. Żarcia będzie tyle, że nie wiem czy połowa pójdzie. A teściowa wciąż się martwi, że za mało... wszystko ustalone, zaplanowane, podliczone, omówione. Zostało pogadać z zespołem, zapłacić w kościele (grrr...) i z kamerzysta pogadać. I chyba wszystko... kwiaty zamówiłam, wino kupione... no chyba wszystko... ciekawe o czym zapomniałam. Aaa... muszę w końcu oddać muchę A., bo jak znam życie, to zapomni i w dzień ślubu będzie bieganina po muchę. Jutro trzeba trochę wrócić do realnego świata (w e l c o m e t o t h e r e a l w o r l d . . .) Popracować trzeba i udawać, że mnie to całe zamieszanie w ogóle nie rusza i nie denerwuje. No i tą cholerną lodówką i pralką trzeba się zająć... Kurczę, tyle rzeczy trzeba i o wszystkim to właśnie ja mam pamiętać. Dziś też. Poszłam ustalać to menu pod warunkiem, że ustalać i omawiać wszystko będą mama z teściową i A., a ja sobie choć raz spokojnie posiedzę i posłucham. I co? I dupa blada. Wszyscy siedzieli i kiwali głowami, a ja ustalałam czy lepiej karkówka w sosie czy indyk w sosie czy inna cholera. Bo jak trzeba było podjąć decyzję, to na mnie patrzyli. I weź tu coś ustalaj! No i jestem bardzo ciekawa jaka pogoda będzie. Gdzie można znaleźć pogodę na najbliższe 2 tygodnie? Jest w ogóle gdzieś taka?