Komentarze: 3
Lalalalalala... fajne dni są... fajne! Dla takich dni warto co dzień otwierać oczy. Nie żeby wydarzyło się coś specjalnego. Po prostu było spokojnie i miło. Nawet wizyta w kościele i kasa, którą tam zostawiłam mnie nie wyprowadziła z równowagi. Jutro natomiast będzie trochę szalony dzień. No bo i praca i nalot stonki (rodzinka przyjeżdża), i chyba meble przywiozą, i ostatnie ustalenia z M., i jeszcze do kościoła się wybieramy celem podpisania karteczek świadczących o czystości duszy (paranoja!). Czwartek trochę spokojniejszy, a piątek znów szalony, bo trzeba przewieźć resztę naszych rzeczy w końcu, dowieźć ciasta do restauracji, kosmetyczka, ostatnie zakupy... ale to dobrze. Nie będę miała czasu na myślenie o tym, czy się denerwuję czy nie. Mówiłam już, że się nie denerwuję?