Archiwum lipiec 2002, strona 2


lip 12 2002 najważniejsza w życiu
Komentarze: 4

Ochłonęłam już trochę, ale wciąż łapię się na tym, że myślę o tym, że powinnam się uczyć. Takie zboczenie pewnie mi jeszcze przez jakiś czas zostanie. Zrobiłam dziś zdjęcia do dyplomu. Będą na jutro. Czemu ja tak głupio wychodzę na takich pozowanych zdjęciach? Wcale nie twierdzę, że na nie pozowanych wychodzę oszałamiająco, ale... chyba lepiej. Biegałam dziś po sklepach w poszukiwaniu firan i zasłon do sypialni mamy. Uwielbiam uczestniczyć w realizacji cudzych marzeń. A ona tak marzyła o pięknej sypialni. I ma już prawie wymarzoną. Brakuje kilku szczegółów. Czy pisałam tu już kiedyś o mamie? Chyba nie... a więc najwyższy czas:

Mama jest wspaniała. Nigdy nie miałam żadnych problemów tzw. wieku dorastania, bo Ona zawsze była taka jaka powinna być. Nie zabraniała, nie kazała, nie krzyczała. Wszystko było przegadane, przedyskutowane, miałam prawo mieć swoje zdanie. Doprawdy nie wiem jak znalazła ten złoty środek w wychowywaniu mnie. Z jednej strony czuwała, żeby nic mi się nie stało złego, z drugiej jednak strony, to czuwanie było niezauważalne. Ufała mi, wierzyła, że jestem rozsądna... Wszyscy mi zazdrościli takiej mamy. Na wywiadówkach jak lwica broniła wybryków "młodzieży", tłumaczyła, że to taki wiek, że trzeba zrozumieć. Nigdy nie dała mi odczuć jakiegoś moralizowania, narzucania swojego toku myślenia. Uczyłam się żyć i myśleć po swojemu. Ale zawsze była tuż obok, żeby podpowiedzieć jakieś rozwiązanie, pomóc, dać się wypłakać... Zawsze pomagała mi realizować moje marzenia. Nie usłyszałam nigdy, że mam kolejny durny pomysł, kolejne nierealne marzenie. Studia? To poniekąd również jej niezrealizowane marzenie, ale wcale nie czułam, że narzuca mi wybór kierunku. Może dlatego, że zawsze chciałam być tak jak Ona. I nadal chcę. chciałabym żeby moje dziecko kiedys myślało o mnie tak, jak ja o Niej - najważniejszej osobie w moim życiu; najsilniejszej psychicznie, najspokojniejszej, najwytrwalszej...najlepszej...

sheryll : :
lip 11 2002 dzień "po"
Komentarze: 1

Dziś już mi znacznie lepiej..chociaż interesujące są u mnie objawy "po stresowe". Wszystko mnie cholernie boli. Od włosów aż po palce u nóg. Czuję każdy mięsień, każdą kosteczkę swojego ciała. A tu jeszcze ten upał! No i powinnam iść dziś do pracy, ale jakoś... może jakieś wagary sobie zrobie czy co? Żeby jeszcze było chłodniej... A wczoraj? Było cudnie (ale już "po"). Kwiaty, gratulacje, telefony, uśmiechy, maile, gratulacje od blogowiczów... milusio. A sama obrona? Nic przyjemnego. Zwłaszcza z moim poziomem adrenaliny i jeszcze czegoś tam co powodowało palpitacje serca i próbowało mnie wyprowadzić z pozycji pionowej i doprowadzić do padniecia tuż przed szacowna komisją. Szacowna komisja trochę się czepiała, zadała głupie pytania i czekała na zwięzłą i poprawną odpowiedź. A mnie te dodatkowe pytania jeszcze bardziej wytrąciły z równowagi i zaczęłam się jąkać "yyyykać" i zapomniałam jak się nazywam. Ech... mam nadzieje, że to już ostatni TAKI egzamin w moim życiu. Egzamin z czegoś czego nikt (włącznie z samą komisją) tak do końca nie umie, bo niemożliwym jest nauczenie się tych wszystkich bzdur.

I tyle... dostałam już swój indeksik i świadectwo maturalne. Kurczę, jak ten czas szybko pedzi! Przecież tak niedawno dostałam to świadectwo w moim liceum. Doprawdy nie wiem jak to się dzieje, że im jestem starsza, to tym większego przyspieszenia dostaje upływ czasu. ma może ktos na ten temat jakąś teorię?

sheryll : :
lip 10 2002 niestety....
Komentarze: 7

No i wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi... udało się!!! Mówcie do mnie pani magister (hi hi). Jestem bezgranicznie szczęśliwa, że to już koniec tego wszystkiego. Koniec stresów związanych z wkuwaniem tysiąca nieprzydatnych w życiu rzeczy, koniec humorów profesorów, koniec nerwówki, koniec wyrzutów sumienia, że siedzę przed kompem zamiast się uczyć. Mogę już więc mówić, że mam wyższe wykształcenie!!!

sheryll : :
lip 08 2002 brrrrr...STRACH
Komentarze: 4

To, że rzadko tu ostatnio zaglądam wcale nieznaczy, że mi się nie chce albo coś (jakby KTOŚ mógł pomyśleć). To efekt tego, że stukam aż wióry lecą. Już mi wiedza wylewa się uszami i wszystkimi innymi otworami (hihi). No a z drugiej strony mój dostawca internetu postanowił mi pomóc w nauce i zabrał mi dostęp do sieci na weekend. Fajny jest, nie? A poza tym... szaleje ze strachu...nie śpię, nie jem, ciągle myślę i myślę... Aqila, oczywiście, że powtarzam afirmację tylko, że... ona chyba coś traci moc, bo moje nerwy ją biją na głowę. LUDZIE!!! A jak nie zdam? Najgorsze jest to, że zawiodłabym kilka osób tym swoim bezmózgowiem. Kurczę... najgorsze to jest to, że mogę się zaciąć i kompletnie nic nie powiedzieć. Grrrr... jakbym tak słuchała kogoś takiego jak ja, to chyba strzeliłabym go w łeb, bo powiedziałabym, że gada bzdury. No ale po tej stronie to wszystko wygląda zupełnie inaczej... Zawsze mogę zwalić wszystko na was, że nie trzymaliście kciuków. Hehe...

sheryll : :
lip 05 2002 dzięki, dzięki...
Komentarze: 5

Aqila! Afirmację powtarzam, bo czego się nie robi, żeby się lepiej poczuć. A poza tym obiecałam przecież! I nie wiem, czy to afirmacja, czy pozytywne fluidy i wibracje przesyłane przez was, ale czuje się troche lepiej. Pewnie będzie gorzej tuż przed godziną zero, no ale... to jeszcze kilka dni. Sang-froid jesteś boski! No te Twoje "pląsy" i inne takie rozbroiły mnie dokładnie. Mów do mnie jeszcze! A tym, którzy tak mocno trzymają kciuki, że nie mogą nawet mi o tym napisać też dziękuję. Niestety... musicie tak trwać do środy! Pewnie sobie myślicie: "czy ona nie mogła o tym wszystkim napisać we wtorek?". Nie mogłam, bo mam taką teorię, że jak już tak będziecie mocno i długo trzymać te kciuki, to będziecie coraz bardziej chcieli, żeby to się skończyło, żebym zdała i żebyście nie musieli już trzymać ich na jakiejś poprawce. No i jak te wszystkie pragnienia tak się mocno skumulują, to pokonają nawet największy stres i zmiotą z powierzchni mojej duszy wszelkie obawy. A jak już się tak genialnie odstresuję, to tym spokojem załatwię szanowną komisję nawet jak nie będę znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Ciiiii... nie zapeszać!!! Tfu tfu! Splunąć przez lewe ramię, czy co tam się jeszcze robi. Aaaa... i pilnować czarnych kotów i rozstawionych drabin. Koniecznie. A w ramach walki ze stresem lecę dziś na zakupki!!! To chyba jest jakoś genetycznie zaprogramowane, że kobiety na widok wielkich sklepów szaleją z radości. Obserwowaliście kiedyś pary spacerujące po sklepach? Ja obserwowałam. Spostrzeżenia: ONA - buszuje między wieszakami, pędzi od półki do półki, ogląda wszystkie promocje i najnowsze nowości itd. ON- chodzi za NIĄ z miną sugerującą męki tantalskie, które przeżywa; na JEGO twarzy nie malują się żadne pozytywne emocje; tylko w dziale wiertarek i śrubek oraz RTV na chwilę się ożywia, ale chwila ta nie trwa długo, bo ona przebiega przez te działy jak burza, a ktoś przecież musi pchać ten wypakowany po brzegi koszyk. Jeśli ktoś z blogowiczów reprezentujący płeć...hmmm... brzydką (hihi) uwielbia robić zakupy, to niech się ujawni. Chcę poznać tego dinozaura :-)

sheryll : :