Dobry wieczór! Ja w kwestii formalnej: czy ktoś zamawiał zimę? Ja nie zamawiałam, a dziś rano musiałam kilka razy oczy przecierać, bo nie wierzyłam, że ten śnieg za oknem to jawa, a nie dalsza część moich pokręconych mocno snów. Jeśli zatem ktoś zamawiał, to bardzo proszę zmienić zamówienie na terytorium swojego miejsca zamieszkania, bo ja tam chętnie pooglądałabym sobie piękną polską jesień, a jakieś "coś" przypominające błotko. Od razu oczywiście zaświtała mi genialna myśl, że należałoby pojawić się w zakładzie wulkanizacyjnym w celu wymiany opon, ale zaraz potem pomyślałam, że może jeszcze ta zima to tylko taka pomyłka i zdążę jeszcze z oponkami. A ponadto... czeka mnie mała wojna, a mianowicie wymiana okien w mieszkanku. Czas już na to najwyższy, bo jak mocniej zawieje, to firanka podskakuje aż miło, a człowiek nie wtajemniczony przy otwieraniu okna może zostać z oknem w ręku :-)
Pisałam już, że nie lubię poniedziałków? No więc, cholernie nie lubię poniedziałków. Zwłaszcza takich, kiedy to nie można wyżebrać od zegarka jeszcze kilku minut wygrzewania się pod kołderką. Zegarek bowiem to przedmiot całkowicie bezduszny i za nic ma moje żebrania. A poza tym dręczą mnie jakieś problemy natury egzystencjalnej i strasznie ciężko i zasnąć, a jak już w końcu zasnę, to już trzeba wstawać... ech...
A fakt, iż opuściłam się w pisaniu i komentowaniu moich ulubionych blogów wcale nie wynika z mojej totalnej ignorancji dla wirtualnego świata, ale z ignoracji tego świata wobec mnie, czyli... internet strajkuje w moim komputerku i coś ostatnio ciężko mi nawet pocztę ściągnąć, nie mówiąc już o podglądaniu stronek. A co u was?