Najnowsze wpisy, strona 17


kwi 25 2003 z nudów...
Komentarze: 10

Z nudów można robić dużo różnych rzeczy... Ja na przykład z nudów obejrzałam kilka nowych blogów. I oczywiście mocno żałuję. Zastanawiam się w jakim celu ktoś siada przed komputerem i pisze takie pierdoły. No ale z nudów można robić różne rzeczy... Ale żeby AŻ tak się nudzić?! W pewnym momencie te bazgroły przestają być śmieszne, a zaczynają być żałosne. Czy człowiek, który ma lat "naście" naprawdę może być tak pusty i nie mieć kompletnie nic do powiedzenia? Albo się zestarzałam, albo świat zdurniał, bo ja już nic nie kapuję...

Acha, i dziś jest już wymarzony piątek jakby ktoś nie zauważył. 

sheryll : :
kwi 24 2003 triumf
Komentarze: 4

Jeśli ktoś teraz by na mnie spojrzał, zobaczyłby triumfalny wyraz mojej twarzy. Zdobyłam świadectwa chrztu! Cieszyłam się jak głupia z tych dwóch świstków. Dlaczego te wszystkie formalności pochłaniają tyle czasu i nerwów? Wydawać by się mogło, że to przecież radosny dzień, że wszyscy powinni pomagać młodym, że to kościół i księża, którzy powinni być uczynni i wyrozumiali... No tak... i na wydawaniu się kończy! Generalnie to właśnie w kościele najwięcej kłód jest rzucanych pod nogi. Bez sensu...

A jutro piątek... i perspektywa tego, że kolejny tydzień będzie miał właściwie tylko trzy dni pracujące.

sheryll : :
kwi 23 2003 ps.
Komentarze: 4

Jeszcze tylko napomknę, że pogryzł mnie pierwszy krwiopijca w tym roku i dostałam jakiegoś piekielnego uczulenia. Całą nogę mam w kropki jak biedroneczka. Swędzą te kropki okrutnie. Na noc muszę sobie chyba gdzieś ręce uwiązać, bo przez sen trudno się nie drapać.

Aaa... i byłam dziś załatwiać świadectwa chrztu. Oczywiście nie ma nic od ręki i nie ma nic za darmo. Będą na jutro za jedyne 40 zł. A za tydzień czeka mnie ostatnie spotkanie z panią z poradni i spisywanie protokołu. Jak już to przeżyję, to przez kilka dni chyba będzie można mnie spotkać wyłącznie w stanie wskazującym na spożycie.

Dobranoc.

sheryll : :
kwi 23 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Pogrzeby są dla tych, którzy zostają, a nie dla umarłych. I bardzo ciężko jest jak nie można w nim uczestniczyć. Ciężko jest póĄniej przez długi czas, że nie można było powiedzieć: "Żegnaj! Do zobaczenia!" Nie mogłam dziś znaleĄć sobie miejsca. Zerkałam wciąż na zegarek, rozmyślałam... Trudno jest sobie ułożyć w głowie, że kogoś już nie ma. Trudno jest wyobrazić sobie, że już nie będzie można zadzwonić i spytać co słychać. Wczoraj przeglądałam książkę telefoniczną w komórce. Jej numer... nie wykasowałam jeszcze. Niech jeszcze będzie ze mną przez chwilę. Chcę jeszcze przez moment oszukać świadomość. Dziś jednak to bardzo trudne...

Ania, dziękuję za ciepłe słowa. Pomogły...

sheryll : :
kwi 22 2003 ONA
Komentarze: 16

Raz na jakiś czas jest blisko mnie. Przechodzi tak bliziutko, że czuję JEJ chłód. Właśnie chłód... to jedyne fizyczne odczucie, które mi się z NI kojarzy. Potem przez kilka dni, tygodni przeraĄliwie marznę. Coś dziwnego mnie ogarnia, przeszywa lodem moje ciało. Jestem przemarznięta po koniuszki palców. I mimo, że słońce świeci jak oszalałe, że świat budzi się z zimowego snu, mi jest zimno... Jest ze mną przez jakiś czas, a ja udaję, że JEJ nie ma. Udaję, że nic się nie zmieniło. Trwam i żyję jak gdyby nigdy nic... świat pędzi przed siebie, ludzie wciąż gdzieś biegną, a ja przez ten krótki czas patrzę na wszystko przez szybę. ONA mi stawia tę szybę. Pokazuje mi okno, przez które świat jest trochę wykrzywiony. Nagle wszystko jest gdzieś obok mnie i ważna staje się tylko JEJ obecność. Tylko świadomość, że ONA wciąż jest gdzieś blisko... Mechanicznie żyję. Mechanicznie śpię, wstaję i idę do pracy. Mam ogromną świadomość trywialności mojej codzienności. Ta świadomość jest tak silna, że aż boli. Na początku to tylko metafizyczne cierpienie. PóĄniej ból staje się bardziej fizyczny, bo krąży wokół serca. Ono bije jak oszalałe i nawet w środku nocy bardzo chce mi przypomnieć, że jest i pracuje. Budzę się wtedy przerażona i już do rana noc jest zbyt ciemna żeby spać spokojnie. Już do rana zostaję z NI sam na sam. Staram się myśleć o NIEJ jak o starej znajomej, z którą kiedyś przyjdzie mi się spotkać, chwycić za rękę i zostać na zawsze. Nie potrafię jednak wykrzesać z siebie nawet krztyny sympatii do NIEJ. Zbyt często zaprzyjaĄnia się z tymi, których kocham i szanuję. Zbyt często budzi mnie w nocy, żeby powiedzieć, że czeka na mnie...

Za kilka, kilkanaście dni będzie już dobrze. Zapomnę o nocach spędzonych na rozmyślaniu jaka ONA jest. Serce będzie biło jakby nic się nigdy nie stało i nie będzie przypominać o swoim istnieniu tak często jak teraz. Będzie normalnie... Będę cieszyć się ze słonecznego poranka, uśmiechu dziecka, spokojnego dnia. I tylko czasem, gdzieś bardzo blisko, poczuję przenikający do kości ziąb...

sheryll : :