Komentarze: 3
Oddam kilka dni w miesiącu związane z byciem kobietą.
Oddam kilka dni w miesiącu związane z byciem kobietą.
Wczorajszy kotek wzbudził raczej smutek niż uśmiech, więc może dobrze, że zniknął. Dziś uczepię się myszy... Dziś MYSZION IMPOSSIBLE:
Wczoraj w nocy skończyłam "Sceny pozamałżeńskie" Gretkowskiej i Pietuchy. Bardzo przyjemne czytadełko. Gdyby zmienić język na bardziej "ugładzony", to powstałyby dwa nudne romansidła. A tak... język jest delikatnie mówiąc dość dosadny. No może nie koniecznie jakiś wulgarny. Jest gdzieś tak na granicy wulgaryzmu, a realizmu. Mówię o opisach scen erotycznych. Reszta (zwłaszcza w części Gretkowskiej) jest opisana pięknym językiem i bardzo trafia do wyobraźni. Jeśli komuś podobała się "Polka" i realizm przeżyć, to pewnie chętnie sięgnie po "Sceny pozamałżeńskie". Polecam! (acha, nie polecam tym, dla których słowa na "p", "k" i inne podobne powinny być wykreślone ze słownika).
A teraz grzecznie się ubiorę, założę butki zimowe, zimową kurtkę i inną zimową garderobę i ruszę w śnieg do pracy. Miłego dnia!
No przepraszam bardzo! Co za cholera! Miała być wiosna, a tutaj śniegu dowaliło i zima się zaczęła. A ja opony zmieniłam...No i dupa blada! Trzeba znów wyciągnąć zimowe ciuszki. Żeby mi tylko ten śniego do czerwca stopniał!
Kupiłam sobie nieziemską sukienkę. Taką weselną. Miałam się nie przebierać i chyba nie będę (chociaż sukienka kusi), ale przyda się na inne wesela.
A innych newsów nie posiadam. No może tylko to, że stare powiedzenia i przysłowia mają coś w sobie, bo ostatnio sprawdziło mi się "Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". I bardzo się z tego cieszę, bo wyszło nawet lepiej niż się spodziewałam.
Nie ma jak sobota! Spanie ile wlezie (czyli do 10.00 aż nie zadzwonił telefon), udane zakupy i perspektywa miłego wieczoru. A zakupy to głównie sukienka do przebrania się na wesele. Miałam się nie przebierać, ale postanowiłam i tak sobie coś kupić, bo zaraz po moim będę miała jeszcze 2 wesela, więc sukienka się przyda. No i dziś kupiłam... taka fajna, że aż żal będzie się nie przebrać. No zobaczymy jeszcze... Jak będę się dobrze czuła w ślubnej to może jednak nie będę się przebierać. Oczywiście pojechałyśmy po sukienkę dla mamy, a nie dla mnie, ale u nas zawsze jest odwrotnie. Jak jedziemy po coś dla mnie, to normalne, że kupimy coś dla niej i odwrotnie. Za tydzień pobuszujemy po sklepach i poszukamy czegoś dla niej. Mam nadzieję, że będzie coś "nie workowatego" w rozmiarze 44-46. Czy ci, którzy szyją ubrania myślą, że ludzie w tym rozmiarze nie mają gustu i założą na siebie cokolwiek? Wszystko takie maleńkie, że nawet mi się czasem zdaje, że świat oszalał. Generalnie noszę 38, ale te zwariowane rozmiary dla chudych nastolatek są czasem takie, że ostatnio kupiłam sobie spódnicę, patrzę na metkę, a tam XL. Myślałam, że padnę. Trzy dni chodziłam struta, ale potem jakoś sobie wytłumaczyłam, że to wcale nie oznacza stanu faktycznego mojego ciała, tylko wariactwo ludzi, którzy szyją i wypisują takie rozmiary.
Żeby jednak nie było tak sielsko w ten weekend, to jutro muszę siąść do rocznych PITów w końcu. Zostały trzy, więc nie tak dużo. I nawet mam na brudno już zrobione, ale jakoś nie mogę się przybrać, żeby przepisać i sprawdzić jeszcze raz. Jutro to zrobię i będę miała z głowy.
Życzę miłej soboty!