Komentarze: 10
Jeszcze jedno: jakby ktoś nie zauważył, to przekroczyłam 200. Czy jest tu ktoś (oprócz mnie) kto przeczytał wszystko?
Jeszcze jedno: jakby ktoś nie zauważył, to przekroczyłam 200. Czy jest tu ktoś (oprócz mnie) kto przeczytał wszystko?
Narazie tylko jedno zdanko:
Jak kobieta mówi "nie", to właśnie tak myśli, a nie odwrotnie jak to się wydaje niektórym facetom.
Ależ dziś było intymnie... mmmmmmm... Najpierw stoczyłam wielki bój z tabunem napalonych kobiet w różnym wieku, a potem... w końcu go dopadłam! Przez jedną krótką chwilkę byliśmy tylko my. Ja i on... Może nie był zbyt czuły, bo czasu było niewiele, ale jakoś to przebolałam. Najważniejsze, że powiedział mi te wszystkie rzeczy, że powiedział, że będzie dobrze. I nie ważne, że trzęsłam się z zimna (i ze strachu troszkę). Nie ważne, że nie mogłam wyplątać się ze spódnicy i mało brakowało, a wyrżnęłabym głową o ścianę przy rozbieraniu. Najważniejsze, że to już za mną...
Spotkamy się znów za jakieś trzy tygodnie.
Ech... mój ginekolog...
Ta dammmm!!! Właśnie niedawno wróciłam z suknią ślubną! No piękna jest! Nawet nie musiałam nic przerabiać, bo okazało się, że wszystko jest ok. Na długość też. Kupiłam też kilka innych drobiazgów. Zostały jeszcze rękawiczki, bo nie było takich jak chciałam. Niby jeszcze tyle czasu, a ja jestem już taka spokojna, że mam, że nie będę musiała kupować szybko, że dobrze trafiłam, że jest taka jaką chciałam... Cieszę się i tyle!
Nie jest aż tak źle. Nie jest aż tak źle. Nie jest aż tak źle... Jest tylko -23, a nie np. -30, więc nie jest źle. Muszę brać antybiotyki, bo ząb jednak się bez nich nie obędzie, ale mogłam np. cała spuchnąć, a nie spuchłam, więc nie jest aż tak źle. W głowie mi łupie po wczorajszym, ale np. mogłoby się mocno kręcić i nie mogłabym siedzieć przed komputerem, więc nie jest aż tak źle. Nie poszłam dziś do pracy, więc tym bardziej nie jest źle. Jutro też nie pójdę, więc... wiadomo! Generalnie, NIE JEST ŹLE! Powtarzam to sobie dziś od rana i mam nadzieję, że przyniesie jakiś skutek. Ponoć afirmacje są genialne. Kiedyś trochę pomogły. Przy obronie bodajże... tak, przy obronie. Teraz też będę sobie mówić, że jest całkiem dobrze, że właściwie to nieźle się czuję i pogoda jest wspaniała. A. nadal chory, ale trzyma się dzielnie i za bardzo nie marudzi, więc też nie mam co narzekać. Tylko ja coś podejrzanie często kicham... A mówili mi: zaszczep się! Mój wrodzony jednak strach przed igłami i strzykawkami kazał mi omijać punkt szczepień z daleka. Dość! Biorę się w garść i przestaję narzekać!