Najnowsze wpisy, strona 49


wrz 06 2002 totalnie wkurzona
Komentarze: 4

Nie byłam wczoraj w stanie opisać mojego dnia. Byłam totalnie wkurwiona. Nie ma to jak pożądny opierdol od szefowej na początku dnia nie wiadomo za co. No bo jeśli coś spieprzę i za to zostanę opieprzona, to przynajmniej jestem w stanie to zrozumieć i łatwiej jest przeżyć taki dzień. Wczorajsza scysja jednak doprowadziła mnie do ostateczności. I dobrze, że się w porę pohamowałam, bo dziś mogłabym żałować kilku słów. Dobrze, że ktoś mnie jednak rozumie, dobrze, że to nie jedyna szefowa, że nie ona decyduje o wielu sprawach, dobrze, że z resztą ukłąda mi się nieźle... Generalnie to nie pierwsze takie wydarzenie w moim życiu, bo pracowałam już troszkę i nie raz zostałam za coś nieźle ochrzaniona. Do tego jednak człowiek się chyba nigdy nie przyzwyczai, a już na pewno nie do bezpodstawnych krzyków i wrzasków. Nie cierpię jak ktoś podnosi głos. Przecież wszystko można powiedzieć normalnym tonem i oszczędzić również sobie zbędnych emocji. Byłam wściekła na cały świat, nie spałam w nocy, bo wszystko we mnie "chodziło". Nawet dziś jak sobie przypominam, to serducho bije szybciej. Ech... najgorsze jest to, że mam świadomość, że przede mną jeszcze wiele takich porąbanych sytuacji...

sheryll : :
wrz 04 2002 jeszcze coś...
Komentarze: 1

Aaa jeszcze coś mi się przypomniało! W związku z tym, że już całkiem niedługo zaczynam swój długo oczekiwany urlop, apeluję do wszystkich, którzy mają jakikolwiek wpływ na pogodę w naszym pięknym kraju (skomplikowane tańce do Słońca mile widziane), żeby zaczynali trenować swoje nawoływania. Bardzo mi bowiem zależy, żeby nie lało przez całe 10 dni. Nie wymagam 30-stopniowych upałow we wrześniu, ale brak deszczu byłby mile widziany, a nawet wskazany. I baaardzo chciałabym, żeby nie spełniła się moja życiowa reguła, że jak się na coś mocno czeka, to potem okazuje się to być bardzo do dupy. A urlop jest mi niezwykle niezbędny w celu odreagowania wszelkich stresów, zapomnienia choć na kilka dni o podatkach, ZUSach i innych pierdołach, nie odpowiadania na tysiąc pytań szefostwa na minutę i kompletnego nicnieróbstwa. Będę dreptać brzegiem morza, zbierać muszelki, które potem będą zaśmiecać moje kieszenie przez kilka miesięcy, karmić żarłoczne mewy i wystawiać bladą twarz do ostatnich promyków słońca tego lata. I takie mam plany! I niech tylko coś, albo ktoś spróbuje mi je pokrzyżować!

sheryll : :
wrz 04 2002 ?
Komentarze: 1

Mało piszę, bo coś się chyba we mnie wypaliło (znów). Mam w swoim życiu takie fazy, kiedy to mam w swojej głowie tyle różnych myśli, tyle rzeczy chciałabym napisać, powiedzieć, a czasem... czuję się jakoś tak dziwnie wyjałowiona ze wszystkiego. Nie mam komu podjadać serków tak jak sang, więc nie mogę zastanawiać się nad wpływem podjadania serków na życie po śmierci. Nie mam w sobie takiego wulkanu uczuć jak Aqila, żeby pisać o emocjach płynących każdą żyłką mojego ciała. Nie potrafię tak jak MintFlossie pisać pięknie i kwieciście nawet o tych najprostszych wydarzeniach codzienności. Women, absynt... tak też nie potrafię...Kotka gdzieś zniknęła, więc czytam sobie jej stare notki i ... też umie pisać niezwykle o zwykłości.  A główny temat prawie wszystkich notek ostatnio, czyli powrót do szkoły mnie nie dotyczy, więc zawiadamiam uroczyście, że nie mam o czym pisać :-)

sheryll : :
wrz 01 2002 i stało się...
Komentarze: 1

I co?! I sprawdziły sie wszelkie przepowiednie. Jakie to dziecko rozkoszne... jakie piekne... malutkie takie...bezbronne. Właściwie darło się prawie cały czas, ciągało pierś i wydalało to co zjadło. Ale jak wzięłam go na ręce... rozkleiłam się zupełnie! Nie mogę przestać myśleć o dzidziusiu. Tak mocno coś poczułam. Nawet nie wiem jak to nazwać. Instynkt? Być może... W każdym bądź razie strasznie mnie wzięło. Ech... Czas pomysleć o przekazaniu swoich genów... hehe. A potem było piękne zakończenie lata i wakacji u M. na działce. Jak ja lubię takie mini imprezki. Ognisko, muzyczka, piekny ranek w miłym towarzystwie... mmmm... tak lubię!

sheryll : :
sie 30 2002 plany
Komentarze: 2

Muszę się wszystkim czytającym do czegoś przyznać. Snuję poważne plany zmiany mojego stanu cywilnego. I, o dziwo, sprawia mi to wielką frajdę. Tak właśnie zawsze o tym marzyłam. Żeby nie było to tylko sformalizowanie sytuacji, którą potocznie zwą wpadką, żeby nie był to ktoś przypadkowy, żeby była to przemyślana decyzja... dużo jeszcze jest takich "żeby". Nie ma co ukrywać, że chyba każdy myśli o tym dniu gdzieś w skrytości serca. Nie wiem jak wyobrażałam sobie małżeństwo mając "naście" lat. Chyba było to dość wyidealizowane marzenie. Taka bajka w realnym świecie. Później pojawił się ON. Sprawdziliśmy się oboje w różnych sytuacjach. Mieszkaliśmy razem w czasie studiów. Było dobrze, było źle, ale zawsze jakoś było... Zwłaszcza na początku. Potem w pewien sposób oboje nauczyliśmy się partnerstwa. Ani ja, ani ON nie mieliśmy skąd czerpać wzorów, a jednak... I dziś mogę powiedzieć: "jestem pewna". I dziś chcę, aby nasza bajka trwała nadal bez względu na pewien papierek.

sheryll : :