Komentarze: 6
Uffff... nie taki diabeł straszny... Hehehe... głównie rozmawiałam z urzędnikami o telefonach komórkowych zamiast o podatkach. Na coś się jednak ta moja praca przydała. No i nie było w sumie aż tak źle. Wszystko wyjaśnione i załatwione. I całe szczęście, bo pół nocy myślałam co ja im tam będę gadać. Przeżyłam... Na wasze nieszczęście :-) Mróz zelżał, w więc dupka nie marznie aż tak bardzo. Za to pełno jest tego rozciapkanego śniegu, takiego brudnego, maziowatego czegoś. Nie cierpię!!! Zakup prezentów dziś zakończyłam i mam już z głowy. Kupiłam już nawet papier do pakowania! Ja to jestem zapobiegawcza... A tak naprawdę, to nienawidzę tej nerwówki przed świętami. Lubię czuć atmosferę, a nie nerwowo biegać po sklepach i kląć na te prezenty. Nie chciałabym nigdy dać komuś takiego "wyklętego" prezentu. Mam już nawet zakupione wszystkie te produkty do gotowania i pieczenia, które mogą poleżeć do świąt. Niewiele więc zostało. W następnym tygodniu zaplanuję sobie jakieś dwa dni na sprzątanie i już. Sprzątanie oczywiście takie z głową, czyli żadne gruntowne. Nie mam zamiaru trzepać dywanów albo co. Dobija mnie to echo trzepanych dywanów niosące się na dwa tygodnie przed świętami co wieczór. Tak jakby nie można było tego zrobić np. latem. A teraz pytanie do tych, którzy (a reczej "które") sami przygotowują święta: co gotujecie? macie jakieś własne patenty na karpia, śledzie, świąteczny obiad...?