Najnowsze wpisy, strona 57


lip 16 2002 kolejny gorący dzień
Komentarze: 1

Co tu zrobić żeby chciało się chcieć. A chodzi mi o to, że wszyscy leżą pewnie gdzieś pod gruszą, a ja w tym upale muszę myśleć o jakichś podatkach, ZUSach i innych takich "przyjemnościach". No i sęk w tym, że tak strasznie mi się nic nie chce... Właściwie to zatrudniłabym się jako ekspedientka w klimatyzowanym sklepie :D Mój wiatraczek nieco wysiada. Ja też bym wysiadła, gdybym musiała kręcić się cały dzień. A co wy robicie w te upały? Czy ktoś na tym świecie dzieli mój los i pracuje, czy może wszyscy leżą na plaży, pod parasolem i popijają zimne piwko...

sheryll : :
lip 13 2002 coś się kończy...
Komentarze: 3

Dziwnie się czuję... Nagle zakończyła sie pewna część mojego życia, czyli studia. Wiem, że zawsze można zacząć nowe, ale skończył się etap nauki co dzień, zajęć przez cały tydzień. Na dzienne przecież już nie pójdę... I smutno mi trochę... Bo tak naprawdę lubiłam szkołę. Może niekoniecznie sam fakt uczenia się, ale spotkania ze znajomymi, wspólne problemy, podobne odczucia... A nauka sensu stricte? Też nie była taka najgorsza. Zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć. I tak naprawdę, to nawet te rzeczy, które uchodziły w moim mniemaniu za zupełnie nieprzydatne w życiu, czasem okazywały się jednak niezbędne. Czasem były momenty, kiedy ta prawie encyklopedyczna wiedza przydała mi się. Pusto mi jakoś z tą świadomością końca czegoś, co przecież lubiłam. Pusto mi także, bo wiem, że znajomości ze studiów umrą śmiercią naturalną. To tak jak z przyjaciółkami z liceum. Poszły gdzieś w swoją stronę i nie wiem już co je cieszy, a co smuci. Przykro, że tak jest. Chciałabym utrzymać tych kilka osób na tyle blisko siebie, żeby wiedzieć co ważnego dzieje się w ich życiu, a nie spotykać się raz do roku i rozmawiać o niczym. Ech... jak ja bym chętnie wróciła do liceum...

sheryll : :
lip 12 2002 najważniejsza w życiu
Komentarze: 4

Ochłonęłam już trochę, ale wciąż łapię się na tym, że myślę o tym, że powinnam się uczyć. Takie zboczenie pewnie mi jeszcze przez jakiś czas zostanie. Zrobiłam dziś zdjęcia do dyplomu. Będą na jutro. Czemu ja tak głupio wychodzę na takich pozowanych zdjęciach? Wcale nie twierdzę, że na nie pozowanych wychodzę oszałamiająco, ale... chyba lepiej. Biegałam dziś po sklepach w poszukiwaniu firan i zasłon do sypialni mamy. Uwielbiam uczestniczyć w realizacji cudzych marzeń. A ona tak marzyła o pięknej sypialni. I ma już prawie wymarzoną. Brakuje kilku szczegółów. Czy pisałam tu już kiedyś o mamie? Chyba nie... a więc najwyższy czas:

Mama jest wspaniała. Nigdy nie miałam żadnych problemów tzw. wieku dorastania, bo Ona zawsze była taka jaka powinna być. Nie zabraniała, nie kazała, nie krzyczała. Wszystko było przegadane, przedyskutowane, miałam prawo mieć swoje zdanie. Doprawdy nie wiem jak znalazła ten złoty środek w wychowywaniu mnie. Z jednej strony czuwała, żeby nic mi się nie stało złego, z drugiej jednak strony, to czuwanie było niezauważalne. Ufała mi, wierzyła, że jestem rozsądna... Wszyscy mi zazdrościli takiej mamy. Na wywiadówkach jak lwica broniła wybryków "młodzieży", tłumaczyła, że to taki wiek, że trzeba zrozumieć. Nigdy nie dała mi odczuć jakiegoś moralizowania, narzucania swojego toku myślenia. Uczyłam się żyć i myśleć po swojemu. Ale zawsze była tuż obok, żeby podpowiedzieć jakieś rozwiązanie, pomóc, dać się wypłakać... Zawsze pomagała mi realizować moje marzenia. Nie usłyszałam nigdy, że mam kolejny durny pomysł, kolejne nierealne marzenie. Studia? To poniekąd również jej niezrealizowane marzenie, ale wcale nie czułam, że narzuca mi wybór kierunku. Może dlatego, że zawsze chciałam być tak jak Ona. I nadal chcę. chciałabym żeby moje dziecko kiedys myślało o mnie tak, jak ja o Niej - najważniejszej osobie w moim życiu; najsilniejszej psychicznie, najspokojniejszej, najwytrwalszej...najlepszej...

sheryll : :
lip 11 2002 dzień "po"
Komentarze: 1

Dziś już mi znacznie lepiej..chociaż interesujące są u mnie objawy "po stresowe". Wszystko mnie cholernie boli. Od włosów aż po palce u nóg. Czuję każdy mięsień, każdą kosteczkę swojego ciała. A tu jeszcze ten upał! No i powinnam iść dziś do pracy, ale jakoś... może jakieś wagary sobie zrobie czy co? Żeby jeszcze było chłodniej... A wczoraj? Było cudnie (ale już "po"). Kwiaty, gratulacje, telefony, uśmiechy, maile, gratulacje od blogowiczów... milusio. A sama obrona? Nic przyjemnego. Zwłaszcza z moim poziomem adrenaliny i jeszcze czegoś tam co powodowało palpitacje serca i próbowało mnie wyprowadzić z pozycji pionowej i doprowadzić do padniecia tuż przed szacowna komisją. Szacowna komisja trochę się czepiała, zadała głupie pytania i czekała na zwięzłą i poprawną odpowiedź. A mnie te dodatkowe pytania jeszcze bardziej wytrąciły z równowagi i zaczęłam się jąkać "yyyykać" i zapomniałam jak się nazywam. Ech... mam nadzieje, że to już ostatni TAKI egzamin w moim życiu. Egzamin z czegoś czego nikt (włącznie z samą komisją) tak do końca nie umie, bo niemożliwym jest nauczenie się tych wszystkich bzdur.

I tyle... dostałam już swój indeksik i świadectwo maturalne. Kurczę, jak ten czas szybko pedzi! Przecież tak niedawno dostałam to świadectwo w moim liceum. Doprawdy nie wiem jak to się dzieje, że im jestem starsza, to tym większego przyspieszenia dostaje upływ czasu. ma może ktos na ten temat jakąś teorię?

sheryll : :
lip 10 2002 niestety....
Komentarze: 7

No i wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi... udało się!!! Mówcie do mnie pani magister (hi hi). Jestem bezgranicznie szczęśliwa, że to już koniec tego wszystkiego. Koniec stresów związanych z wkuwaniem tysiąca nieprzydatnych w życiu rzeczy, koniec humorów profesorów, koniec nerwówki, koniec wyrzutów sumienia, że siedzę przed kompem zamiast się uczyć. Mogę już więc mówić, że mam wyższe wykształcenie!!!

sheryll : :