Najnowsze wpisy, strona 61


cze 19 2002 uffff....
Komentarze: 0

Takie upalne dni powinny być wyłączone z życia. Powinno się je przesypiać i powinno to być zagwarantowane w konstytucji. Kombinuję sobie nad nowym rowerkiem. Może jakbym sobie kupiła jakiś nowy i pasujący do moich potrzeb, to zgubiłabym kilka kilogramów tego lata... Może... no właśnie, bo ze mną jest tak, że największy mam zawsze zapał. Później już gdzieś się wszystko rozmywa. Kupiłam sobie steper zimą i co? I nic. Steper generalnie służy za kondenastor kurzu. Czasem go wyciągnę, ale po pierwszej zadyszce odstawiam z powrotem na swoje miejsce. Areobik... pochodziłam kilka razy i bardzo się ucieszyłam jak wysiadło mi ramię. Wprawdzie nie mogłam prawie ruszać ręką, ale byłam szczęśliwa, że nie muszę już tam chodzić. No więc jestem wybitnie niewysportowaną osóbką. Dziwię się, że przy tych ilościach słodkości, które połykam wyglądam jeszcze całkiem normalnie, chociaż tu i ówdzie mogłoby być trochę mniej ciałka...

A dla wszystkich wielbicieli Kubusia i Mistrzostw Świata w piłce nożnej .... Tygrysek! Bo ja jestem chyba bardziej zakochana w tygryski niż w Kubusiu...

sheryll : :
cze 18 2002 wtorek
Komentarze: 1

Czas na wieczorne wywnętrznianie się na blogu. Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do tych nudniejszych w moim życiu. Może to temperatura powietrza zwalnia tempo życia, a już na pewno tempo myślenia u mnie. Bardzo lubię lato, ale bez przesady! Lato niech się kończy na max 26 kresce na termometrze. I niech trwa cały rok... Zimą non stop myślę tylko o tym jakby tu przyspieszyć upływ czasu do marca. Nie nawidzę polskiej zimy: kilka dni śniegu, a potem brudne "coś" - wspomnienie po białym puchu, przejmujące zimno, bleee... dobrze, że to jeszcze kilka miesięcy.

Czy próbował ktoś z blogowiczów oddać coś kiedys do reklamacji? Jeśli nie, to ma szczęście i życzę, aby nigdy nie musiał korzystać z tego "prawa". Jak to jest, że jak się coś kupuje, to wszyscy są tacy mili, tak bardzo chcą się z nami zaprzyjaźnić, poznać nasze potrzeby, ale... jak już zapłacimy i zamkniemy za sobą drzwi przestajemy istnieć dla sprzedawcy i producenta. Powinno im przecież zależeć na dobrej opinii, bo dobra opinia, to zadowoleni konsumenci, a zadowoleni konsumenci, to tzw. poczta pantoflowa i wzrost liczby konsumentów, a wzrost liczby konsumentów to $$$$$$. Niby takie prościutkie rozumowanie, a jakoś przedsiębiorcy o tym nie myślą. Może mi ktoś powiedzieć dlaczego?

Ach, no i jeszcze bardzo się cieszę, że G. udało się przebrnąć przez promotora i będziemy sie broniły razem. Denerwowałam się razem z nią i obmyślałam po nocach jakby tu rozwiązać problem. Będę spać spokojniej, ale wcale nie spokojnie, bo nerwówka związana z obroną trwa (w przeciwnieństwie do naukowej atmosfery w moim domu, która nie trwa w ogóle). Co to znaczy jak we śnie gania mnie promotor w roli jakiegoś potwora? Brrr...koszmar!

sheryll : :
cze 17 2002 dzień jak codzień...
Komentarze: 1

"Wielkiej siły trzeba by nie być tym, kim chcą byś był" (Łzy).

Już dawno nie byłam tak wykończona. Głównie psychicznie. To oczekiwanie mnie dobija. Wszędzie trzeba na coś czekać. Dziś na przykład na promotora. No ale w końcu udało mi się złożyć pracę i czekam (ZNÓW!!!) na termin obrony. Najprawdopodobniej będzie to 3 lipiec. Ciekawe czy się zdążę nauczyć... Szkoda mi tylko G. Martwię się razem z nią, ale wiem że będzie wszystko w porządku, że zdąży ze wszystkim i na pewno 3 lipca będziemy umierały ze strachu razem. Jedyny plus tego dnia to nowa płytka "Łez". Podoba mi się głos tej dziewczyny, podobają mi się słowa. "Czy zadajesz sobie czasem pytanie: czy to świat zwariował, czy ja?" (Łzy). Ja czasem sobie zadaję. I przeważnie miewam mieszane uczucia, nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo ... co jest właściwe, czy nasza indywidualność jest taka genialna? Może łatwiej byłoby żyć jak każdy, myśleć jak każdy... Może łatwiej, ale przy każdej takiej "zbiorowej" myśli zgrzytałoby mi w sercu. Ależ bredzę... to chyba ze zmęczenia. "Dzień jak codzień, a wszystko zmienił" (Łzy) Coś tam zmienił... Kolejny raz uświadomiłam sobie jak bardzo usycham bez ludzi, bez spotkań ze znajomymi, bez gadania o wszystkim i o niczym. A właściwie to każdy dzień coś w nas zmienia. Jesteśmy silniejsi o nowe doświadczenia. Już tych samych głupot nie zrobimy drugi raz...

sheryll : :
cze 16 2002 złość i nienawiść
Komentarze: 4

A o czym by tu dzisiaj...? Staram się pisać o uczuciach, które wcześniej czy później dopadają każdego z nas. Była miłość i przyjaźń. Czas na coś mniej szlachetnego. Może złość i nienawiść... Nie jest mi na pewno obca. Co mnie złości? Pewnie jak większość ludzi na tym świecie (z może nie?) niesprawiedliwość. Fakt, że jedni nie mają co jeść, a inni wyrzucają jedzenie jest chyba najbardziej wkurzającym. Bardzo mnie też denerwuje nietolerancja i szufladkowanie ludzi. Żyd - chytry, Cygan - złodziej, Polak - hmm... najczęściej spotyka się chyba określenie pijak, Włoch, Hiszpan - "babiarz", kobieta - nieumiejętny kierowca, blondynka - kretynka.... to takie naprędce wymyślone skojarzenia, z którymi się spotykam. Denerwuje mnie to okropnie, bo obrażamy się jak źle nas Polaków traktuje za granicą, a sami nie jesteśmy lepsi. Przypinamy wszystkim łatki-etykietki, skreślamy ludzi tylko dlatego, że urodzili się w określonym miejscu. Nie wspominam tu już o rasizmie, bo to już chyba największa głupota. Jak można oceniać kogoś po ilości pigmentu w skórze?! A ja? Staram się kontrolować i w stosunku do nikogo nie wyrabiać sobie niepochlebnych opinii sądząc tylko po pochodzenu czy wyglądzie i... chyba mi to wychodzi, bo nie spotkałam się jeszcze z określeniem co do swojej osoby "nietolerancyjna". Jest jedna rzecz, której nietoleruję: głupoty. I nie będę tolerowała nigdy. Czasem może tylko coś przemilczę, kiedy widzę, że nie warto marnować czasu i nerwów, bo ktoś jest zdecydowanie "niereformowalny". A religia? Jest mi obojętne czy ktoś wierzy w Buddę, Allacha, Jahwe dopóki nie próbuje przekonywać mnie, że to właśnie jego religia jest tą najwłaściwszą. Szanuję ludzi religijnych w każdej wierze, szanuję obyczaje, kult Najwyższego jakkolwiek Go nie nazywają. Wszystko jednak do momentu, w kórym nie dzieje się komuś krzywda. Nie pojmuję walk religijnych, zbrojnego zmuszania do wiary w "jedynego, słusznego Allacha" czy innego Boga. Płaczę jak widzę małe dzieci uczące się obsługiwać broń, mówiące na pamięć jak należy nienawidzić innowierców. Płakałam jak oglądałam płonący WTC. Nie mogłam ani sercem ani rozumem pojąć tego, co się stało. Taka wiara zahacza mi o sektę, pranie mózgu i tworzenie sobie prywatnej armii na własny użytek. Z drugiej strony nie rozumiem jak ludzie mądrzy, wykształceni wierzą sektom, oddają im swoje życie. Jak można tak bezkrytycznie podchodzić do tak wątpliwych zgromadzeń?!

Nienawiść.... czuję ją tylko w stosunku do jednej osoby. I chyba nie pozbędę się tego uczucia. A inni? Najczęściej jeśli mnie skrzywdzili stają mi się obojętni, unikam ich towarzystwa, ale nie mówię nigdy, że ich nienawidzę. Myślę, że na takie określenie trzeba sobie pożądnie "zasłużyć" i podobnie jak z miłością, nie można szastać tym słowem co chwila. Najczęściej zapominam o urazach, a przynajmniej staram się. Tylko w stosunku do tej jednej osoby nie zapomnę i nie wybaczę. Nawet nie chcę...

sheryll : :
cze 15 2002 miłość
Komentarze: 2

Czy brak konsekwencji można uznać również za swego rodzaju konsekwencję? Takie sobie właśnie wytłumaczenie znalazłam do tego, że się nie uczę. Jak tu się uczyć?! Wszyscy piszą i mówią o wakacjach, słońce, lato, pachnące roślinki...

Dziś słów kilka o miłości, bo jak mogłam jeszcze o niej nie pisać. Ktoś (On będzie wiedział o kim mowa) powiedział mi ostatnio, że miłość to słowo niedefiniowalne i właściwie nikt jej nigdy nie widział i nie wie jak wydląda. Wiatru też nie widać, a każdy wie kiedy wieje...Czuć go bowiem każdą cząsteczką ciała. Czasem jest bardzo przejmujący, porywisty, silny...a czasem to maleńki zefirek, ale również mocno odczuwalny. I podobnie jest z miłością. Myślę, że jak już jest to po prostu wiemy, że to ona. I nie potrzeba nam wtedy żadnych definicji, bo tak naprawde w tym jednym słowie mieści się wiele innych słów. Ono po prostu zbiera wszystkie odczucia zakochanych osób takie jak szacunek, potrzeba bliskości, pożądanie, ciepło ducha, przyjaźń, akceptacja, tolerancja, radość przebywania z drugą osobą, bezintersowność, euforia pierwszych spotkań ... mogłabym tak długo, bo wszystko to jest mi bardzo bliskie. Może tylko ta euforia pierwszych spotkań została mi już i trwa od 6 lat. I po tych kilku latach mogę coś jeszcze powiedzieć o miłości. Nie warto szastać tym słowem na lewo i prawo i po tygodniu znajomości mówić "kocham". Nie warto, bo miłość straci swoją moc. Warto zarezerwować sobie mówienie o miłości tej jednej jedynej osobie. Warto czekać... Miłość nabiera wtedy mistycyzmu. Jest tajemnicą niedostępną każdej napotkanej na swojej drodze znajomości. Poza tym nauczyłam się też, że miłość to kompromisy. Mnóstwo kompromisów. Można tego doświadczyć dopiero mieszkając z ukochaną osobą pod jednym dachem. Kiedy wkrada się proza życia codziennego można zweryfikować swoje uczucia. My przeszliśmy tę próbę z wynikiem celującym, choć wcale nie mówię, że początki były łatwe. Wszyscy bowiem mamy pewne przyzwyczajenia, o których niekoniecznie wspominamy nawet na najczęstszych spotkaniach z ukochanym. Co innego również jak widzi nas co dzień piękną, pachnącą, zmalowaną, ufryzowaną, a... co innego jak budzę się obok niego rozczochrana, bez makijażu, zaspana, jak przychodzę do domu zmęczona i zdenerwowana, jak rozkładam wszędzie swoje kosmetyki, jak zajmuję bezustannie łazienkę... Ja odnalazłam radość z poznawania drugiej osoby. Wiem już, że chciałabym zostać z nim forever... Kocham Cię mój Adasiu...

sheryll : :