Najnowsze wpisy, strona 42


lis 03 2002 miło rozczarowana
Komentarze: 3

Jak ja lubię miłe rozczarowania! Wiem, że na podstawie krótkiej rozmowy nie można oceniać drugiego człowieka i staram się jak mogę, aby nie popadać w takie stany oceniania, ale chcąc nie chcąc nawet po kilku zdaniach wystukanych w klawiaturę czuję coś, coś myślę o drugiej osobie. Wczoraj rozmawiałam w końcu ze Słodką. Lojalnie ostrzegła o swoim wieku :-) Na szczęście to nic nie znaczyło. Dotarłam w końcu do jej bloga i spędziłam wieczór na rozszyfrowywaniu go (nie widzę tam polskich znaków tylko kwadraciki, dlaczego?). I muszę powiedzieć, że bardzo miło spędziłam wieczór. Nareszcie jakaś normalna nastolatka. No może nie aż taka normalna, raczej trochę przewyższająca rówieśników intelektualnie i emocjonalnie. Z pełną świadomością zatem dodaję link do jej bloga do swoich Ulubionych i zamierzam tam często zaglądać (a muszę przyznać, że ostatnio skurczyła sie lista odwiedzanych przeze mnie blogów...)  Słodka, dziękuję, że jesteś!

A dziś zamierzam po raz pierwszy od... no właśnie ile to już czasu? Rok prawie... No więc po raz pierwszy od roku idę do znajomych i nie będę robić za kierowcę. Odstawiłam bowiem piguły i czuję się rewelacyjnie! A zaletą tego stanu jest również to, że mogę bez obaw wypić piwko i moje ukochane Martini z oliwką. Mniammm...

sheryll : :
lis 02 2002 uwaga na debilnych kierowców!
Komentarze: 9

No i znowu ja! Smętny dziś ten dzień jak żaden. A ponadto pomieszało mi się wszystko kompletnie i szykowałam się już dziś na jutro do pracy. Wyobraźcie sobie moją radość, gdy dotarło do mnie, że jutro niedziela! Fajnie jest czasem sie tak miło rozczarować. Mogłabym tak co tydzień. Bardzo mi pasuje taki przedłużony weekend, chociaż niekoniecznie z takim świętem. Cholera mnie dziś mało co nie trafiła. Pojechałam zawieść babcię na cmentarz (bez skojarzeń proszę!). Wyrzuciłam babcię pod bramą i starałam się jakoś wydostać z zatłoczonych przycmentarnych uliczek. Jechałam w takiej mini kolumnie samochodów kiedy nagle bardzo wiekowy maluch przede mną zaczął cofać! Na szczęście była to górka, więc zdążyłam puścić hamulec i walnąć w klakson jednocześnie. Poczułam jednak, że maluszek się do mnie "przytulił" nieco. Wyskoczyłam jak oparzona, bo i tak byłam już ugotowana na amen tym przeciskaniem się między samochodami, więc nawet na rękę była mi mała awantura z debilnym kierowcą malucha. Ku mojemu przerażeniu z malucha wytoczył się chyba stuletni staruszek i z wielkim zdziwieniem powiedział "Nie miałem pojęcia, że coś za mną jedzie..." Powiedziałam tylko staruszkowi, że jak ktoś nie umie to w takie dni na piechotę niech chodzi i że do sprawdzania czy "coś jedzie" wynaleziono magiczne przyrządy lusterkami zwane. Nie jestem tak do końca przekonana, czy dziadek mnie usłyszał. Jako, że nic się nie stało mojemu samochodzikowi wsiadłam i odjechałam, bo taka kłótnia mnie nie interesowała. Monolog jakoś mnie nie rozładował emocjonalnie. Ech... ten pierwszy dzień listopada ma to do siebie, że nawet ludzie nie jeżdżący od lat wyciągają swoje maluchy i duże Fiaty i jadą nie zważając na to, że nie są sami na drogach. To nie pierwszy raz, kiedy przekonałam się, żeby stosować się do pewnego motta życiowego wyznawanego prze pewnego mojego znajomego: "1 listopada zawsze uważaj na małe i duże Fiaty. Nigdy nie wiesz, co może cię spotkać z ich strony." Ku przestrodze zatem przekazuję wam to motto i proszę o stosowanie się, bo taki maluch potrafi w najmniej odpowiednim momencie zacząć cofać, albo skręcać bez żadnych kierunkowskazów, bez patrzenia w lusterka... Kolejna lawina pierwszolistopadowych kierowców dopiero za rok, więc można odetchnąć. Uffff...

sheryll : :
lis 01 2002 Non omnis moriar
Komentarze: 3

Non omnis moriar. Mam nadzieję, że kiedy czas mojej gry w tym życiowym meczu dobiegnie końca i Wielki Selekcjoner wezwie mnie na ławkę rezerwowych, to znajdzie się ktoś, kto będzie o mnie myślał nie tylko jednego dnia w roku. Tak bardzo chciałabym, aby "ślady moich stóp mnie przeżyły". Nie chodzi mi o jakieś wielkie osiągnięcia naukowe i temu podobne, lecz o to, aby zostać w sercach najbliższych na zawsze. Ludzie nie umierają, nie giną. Pamięć o nich pozostaje. Nie tylko o tych Wielkich Nieobecnych... W tym roku odszedł Marek Kotański, Grzegorz Ciechowski, Szymon Kobyliński. O nich się mówi. Nie mówi się o tych, których nie znały tłumy. A od nich też się czegoś uczymy. I nie ważne czy są naszymi przyjaciółmi czy wrogami. Od wroga też można się czegoś nauczyć. Żyjemy obok nich i nie zastanawiamy się nawet jak bardzo nam ich zabraknie, gdy odejdą na zawsze. Jak bardzo wtedy będziemy chcieli ich zobaczyć mimo, że czasem brakuje nam cierpliwości by z nimi przebywać. W jakiś tragiczny sposób 1 listopada stał się dla mnie dniem bardzo męczącym. Jeszcze dwa lata temu nie znaczył wiele. Po prostu znicz zapalony na grobach ludzi, których już dawno nie pamiętam. Dziś jest inaczej. Dziś jest mi ciężko. Gdy wspomnienia wracają, gdy wraca to poczucie bezsilności, żal, że pozostało tyle niewypowiedzianych słów... "Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą." (J. Twardowski)

sheryll : :
paź 31 2002 jedzonko
Komentarze: 2

Dobra... upiekłam taką niby-szarlotkę, pomogłam mamie przy rybce po grecku, jeszcze pokroję sałatkę, wrzucę schab do piekarnika i żarcie na trzy dni gotowe. Nie ma to jak trzy dni wolnego z super jedzonkiem pod nosem!

No jak tam, będzie jutro padać, czy nie? Mam nadzieje, że nie. Jak ja nie lubię tego błotka na cmentarzu. O rany! Jak ja nie lubię tego dnia! Chociaż... nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo przecież to dzień wolny od siedzenia przy papierkach, nie? Byłam dziś w swojej byłej pracy, pogadałam z A. Myślałam, że może jej coś odbiło "na stanowisku" (hehe), ale zaraz po rozmowie chciałam dać sobie wielkiego kopa za to, że w ogóle mogłam tak pomyśleć. Są ludzie, których nie zmieni jakieś stanowisko, czy inne głupoty. Są ludzie, którzy zawsze i wszędzie są sobą. A. właśnie taka jest i za to ją lubię. Szkoda, że już razem nie pracujemy. Bywało czasem tak śmiesznie, że ciężko było zachować chociaż cień powagi przed klientami. No i cięższe chwile łatwiej było razem znieść.

sheryll : :
paź 31 2002 hip hop, narkotyki i takie tam...
Komentarze: 6

Grrrrrrr... mój lekarz mnie olał i bedzie dopiero za tydzień, więc można puścić kciuki i odpocząć przez tydzień. Ech... wkurzyło mnie to "trochę".

Poczytałam sobie właśnie zażartą dyskusję u sanga na temat hip hopu. Wiecie co? Ja też nie lubię tego słowotoku. Ja przede wszystkim nie lubię wszelkiej mody. A teraz modnie jest tego słuchać. Cholera mnie bierze jak słyszę to łupanie u sąsiadów. I jak tak sobie mimowolnie próbuję zrozumieć o czym tak naprawdę oni śpiewają (obraza dla słowa "śpiew"), to nie potrafię pojąć żadnego sensu. Może za głupia jestem, czy co... Nie lubię też TAKIEJ elokwencji. Dla mnie mało w tym języka polskiego i wszelkich jego prawideł. Nie rozumiem też po co tak się wściekać, że ktoś czegoś nie lubi. Czy mam pobić koleżankę, bo ja uwielbiam zupę pomidorową, a ona mówi, że to ohyda? Słuchajcie sobie czego chcecie, tylko nie skazujcie tych, którzy nie lubią tego typu łupania na przymusowe karmienie tą papką. A legalizacji jakichkolwiek narkotyków mówię stanowcze NIE! Do Holandii to nam jeszcze wiele brakuje. Ktoś kiedyś chciał drugą Japonię u nas zrobić i się nie udało (hehe), więc może nie naśladujmy już tak ślepo innych. Za głupi jeszcze jest nasz naród na podobne rozwiązania. Proszę mnie nie linczować za moje zdanie. Mam prawo myśleć jak chcę... 

sheryll : :