Najnowsze wpisy, strona 52


sie 13 2002 przemoc
Komentarze: 5

Skoro już zaczęłam cykl wykładów na temat wszystkiego, co mi się nie podoba, to będę kontynuowała. Dziś na pierwszy plan - przemoc. A szczególnie chcę się wypowiedzieć na temat dziewczyn-kobiet, które to mają chyba sieczkę w głowie, kiedy mówią, że jak facet ją bije, to dlatego, że to jej wina, albo że to było tylko raz (dwa, trzy, cztery...) i on przysięga, że więcej nie będzie, albo że po ślubie się zmieni (zmieni się zmieni...będzie jeszcze gorzej). Dlaczego ten świat jest tak urządzony, że każdy musi sam się sparzyć, żeby zrozumieć, że się mylił? Dlaczego doświadczenia innych nie są dla ludzi przykładem? Takie dziewczyny-kobiety, które już po pierwszym uderzeniu przez faceta nie uciekają gdzie pieprz rośnie, to najchętniej wkładałabym do wanny z lodowatą wodą, żeby troszkę wytrzeźwiały, potem wykład, potem znów wanna i aż do skutku (ale jestem okropna!). I jeśli uratowałoby to chociażby jedną kobietkę przed jakimś niewyżytym kretynem, to mogłabym tak robić przez miesiąc (czy ona by to wytrzymała?). A takich kretynów, co to tłuką regularnie swoje kobiety, to najchętniej zamykałabym w jednym pomieszczeniu z rozwścieczonymi, silniejszymi od nich facetami. Reszta jest tylko milczeniem....

Jeszcze tylko jedno zaobserwowane zjawisko. Dlaczego mężczyźni przeważnie chcą rozwiązywać swoje problemy przemocą? Nie często się słyszy chyba o tłukących się kobietach. Może mi ktoś wyjaśnić o co chodzi w tych zwierzęcych instynktach drzemiących w osobnikach płci męskiej?No nie potrafię tego pojąć, choć bardzo się staram. Może coś w ewolucji się pokręciło...

sheryll : :
sie 12 2002 wieczorne bazgrołki
Komentarze: 3

Lojalnie uprzedzam, że będzie umoralnianie i psioczenie, więc jeśli ktoś nie ma ochoty może dalej nie czytać. Poczytałam dziś sobie taki artykulik w Twoim Stylu o 14-letniej narkomance i to mnie skłoniło do napisania tych kilku słówek na temat mojego poglądu o narkotykach. Cholera mnie bierze jak sobie posłucham tego gadania młodych ludzi o trawce na przykład. To nie uzależnia, nie szkodzi...ble ble ble... prawie jak witaminki kurczę! Nie palić nie jest teraz modne. Nie jest modne nie znać wrażeń po kwasie, amfie i innych pierdołach, których nazw nie znam, bo niby skąd. I doprawdy nie wiem, czy ci ludzie są tak bezdennie głupi, czy może boją się sprzeciwić większości, boją się odtrącenia. Do dupy z takim towarzystwem! Ja podziękowałabym za takich pseudo przyjaciół i uciekła jak najdalej od nich. A studenci zdający egzaminy na "dopalaczach"? Mam nadzieję, że nigdy nie trafię na lekarza, który tak się "kształcił" i nie będę mieszkać w domu zaprojektowanym przez inżyniera stosującego za czasów studenckich "dopalacze". No, ale w dzisiejszym świecie, w którym jest moda na to, żeby być lepszym, szybszym, mądrzejszym, gdzieś kończą się możliwości człowieka. Bo trzeba przecież spać, jeść, odpoczywać ... I szarzy, zwykli ludzie nie znajdą sobie miejsca w tym najlepszym ze światów. To wiecie co? Ja wysiadam. Dziękuję bardzo za przejażdżkę takim super szybkim i super inteligentnym autobusem. Będę sobie jechać rowerem i też dojadę tam, gdzie chcę. Może będę na końcu, ale za to zgodnie z własnym sumieniem i własnym systemem wartości.

sheryll : :
sie 12 2002 nowe blogi
Komentarze: 6

No dobrze... a teraz kilka słówek od chyba mocno starzejącej się kobiety. Poczytałam sobie właśnie kilka blogów. Dawno już nie czytałam nic nowego, bo przyzwyczaiłam się do notek kilku osób i tak już zostało. Oczywiście nie znalazłam nic godnego uwagi... No przpraszam bardzo, ale czy ja w wieku "nastu" lat też byłam taka ... hmm... żeby tylko nikogo nie obrazić... no pusta, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Czy młodzi ludzie żyją teraz tylko "facetami" (specjalnie w cudzysłowie, bo chyba powinnam napisać chłopcami)? Myślę i myślę i wymyślić nie mogę, o czym ja myślałam i czym żyłam np. osiem lat temu. No nie... no chyba taka nie byłam... coś mnie tam jednak poza imprezami i miłostkami zajmowało. Lubiłam pisać takie pseudo felietony, lubiłam teatr, poezję Wielkich Nieobecnych... a może te blogi są po to żeby pisać właśnie o takich przyklejonych do ziemi wydarzeniach (a niby o czym ja pisze...). Mam jakieś mieszane uczucia, bo po przeczytaniu pozostał mi jakiś niesmak estetyczny. Chyba sobie napiszę na kartce i przykleję do komputera "Nie zaglądać na nowe blogi". Hmm... a jak ktoś coś ciekawego napisze? Czy jestem odosobniona w tych odczuciach? Czy jest ktoś, kto myśli chociaż trochę podobnie? Mam nadzieję, że to nie jest mocno odizolowane uczucia...

sheryll : :
sie 12 2002 piękny bloguś
Komentarze: 3

Ojej... Jakiego mam pieknego blogusia! Wstaję sobie rano, ide do kuchni, robię śniadanko i biegnę do komputerka. Wchodzę na swoją stronkę co by sprawdzić, co się dzieje, a tu... SUPRISE! Moja najlepsza na świecie Flossie zrobiła mi taką niespodziankę. I to w poniedziałek rano. Jak ja lubię miłe niespodzianki na początku tygodnia. Aż mi słów zabrakło, jak zobaczyłam. Mniamuśny... taki śliczniutki... Od razu mi się będzie lepiej pracowało dzisiaj. A pracę przełożyłam na popołudnie, bo jakoś rano oka nie mogłam otworzyć.

sheryll : :
sie 11 2002 słoneczny dzień
Komentarze: 4

Dzień miał być piękny i na taki się zapowiadał. No może wyłączając "dziką" godzinę pobudki. Nie obyło się oczywiście bez bieganiny, zbierania wszystkiego, co może się przydać nad jeziorkiem w piękny niedzielny dzień. Zebraliśmy w końcu się z rodzinką w dwa samochody i ruszyliśmy. Jeziorko niedaleko, ale trwają remonty dróg (nareszcie!) i jest bardzo niebezpiecznie, bo niektórzy mają problemy ze wzrokiem i tego nie zauważyli niestety i mkną jak po autostradzie. Mama zabrała się z ciocią (bardzo chytrze, bo oni mają klimatyzację), a mi i mojemu kochanie "wcisnęła" babcię. Oni pojechali pierwsi, a my jeszcze zajechaliśmy po materac, bo to zawsze przyjemnie poleżeć sobie na wodzie na dryfującym materacyku. Wyjechaliśmy za miasto i nagle laweta przed nami zaczęła bardzo zwalniać. Mój kochany kierowca mówi, że chyba wypadek. A mi serduszko podskoczyło do gardła i błagałam Najwyższego, żebym nie zobaczyła tam białego samochodu. Nie było. Niestety to, co zobaczyłam było również przerażające. Na drodze leżał mężczyzna. Strasznie powykręcany. Obok pobite butelki. A mi z daleka wydawało się, że to krew i wnętrzności czy co. Wyobraźnia zadziałała. Podjechaliśmy bliżej. Człowiek nie ruszał się. Wokół pełno samochodów. Policji, ani karetki jeszcze nie było. Nie zatrzymaliśmy się, bo szczerze mówiąc nie było po co. Ani ze mnie lekarz, ani człowiek wiedzący jak pomóc. Wytrzymałam tylko kilka kilometrów. Musiałam wysiąść i pooddychać świeżym powietrzem. Strasznie mnie to poruszyło. Nie wiem dlaczego... przecież nie znałam tego człowieka...

Na szczęście udało mi się przezwyciężyć dziwną apatię i rozmyślanie o kruchości życia tu i teraz. Potem już było całkiem przyjemnie. Babcia siadając na krzesełko turystyczne złożyła się razem z krzesełkiem i gruchnęła o ziemię (no to było przyjemne dla wszystkich oprócz babci). Śmiali się chyba wszyscy na plaży. Potem natomiast było średnio przyjemnie, bo:

-  wszyscy o jednej godzinie zaczęli palić grilla i mogłam zapomnieć o zapachu lasu

- właścicieli psów wcale nie obchodzi, że psy owe kąpią się, a potem strząchują wodę na wszystkich dookoła

- właściciele samochodów nie myślą o tym, że szybkie jechanie po leśnej piaszczystej drodze powoduje to, że wszyscy plażowicze czują się jak na pustyni, bo piasek mają w ustach, nosie, uszach i... w ogóle wszędzie

- właścicieli dzieci (hihi) nie obchodzi to, że ich pociechy chlapią na wszystkich dookoła błotem i piaskiem ("och! Jak się dziecko pięknie bawi!")

Potem jednak przeniosłam się z moim kochanym mężczyzną na przyjemniejszą plażę, w okolice domku mojej Martuni kochanej, bo nie zapomniała o mnie jadąc złapać kilka promyków słońca. Zabrała więc nas od tych psów, dzieci, dymu z grilla, tabunów kurzu... I mogłam nareszcie spokojnie poleżeć i poszaleć w wodzie. Tych promyków chyba jednak trochę za dużo, bo coś czuję lekkie pieczenie w okolicach ramion i plecków. No, ale generalnie, dzień zaliczam do tych udanych, acz trochę refleksyjnych. A teraz .... niestety.... czas na PITy...bleee....

sheryll : :